Dziś w Auckland w Nowej Zelandii ministrowie handlu 12 krajów (Australia, Brunei, Wietnam, Kanada, Malezja, Meksyk, Nowa Zelandia, Peru, Singapur, Stany Zjednoczone, Chile i Japonia) podpisali umowę o partnerstwie między oceanicznym TPP (Trans-Pacific Partnership), podała Agencja Reutera.
Na uczestników umowy przypada ok. 40 proc. światowego handlu. Negocjacje trwały pięć lat. Porozumienie liczy 16 tysięcy stron i wprowadza jednakowe standardy w wielu dziedzinach poczynając od prawa pracy a na ochronie własności intelektualnej kończąc.
- Jeżeli 95 proc. potencjalnych odbiorców naszej produkcji mieszka poza granicami USA, to nie możemy pozwolić krajom w rodzaju Chin, by określały zasady światowej gospodarki, takie zasady musimy napisać my, otwierając nowe rynki na amerykańskie produkty - mówił jesienią 2015 r prezydent Barak Obama, największy entuzjasta porozumienia.
Ze względu na rozmiary gospodarek porozumienie wymaga ratyfikacji przez parlamenty. Najszybciej zrobiła to już Malezja. Rosja, która nie chciała uczestniczyć w tworzeniu TPP, teraz bagatelizuje wpływ umowy na światowy handel i swoją gospodarkę.
- Wpływ TPP będzie na poziomie 0,01 proc. PKB, bowiem na kraje które tworzą TPP przypada ok. 10 proc. naszego handlu zagranicznego. Oczywiście w perspektywie wiele firm trzeba będzie dostosować do nowych zasad szczególnie tych spoza surowcowej branży - skomentował Stanisław Woskriesienskij wiceminister gospodarki w programie telewizyjnym Rassija-24.