– Pomagamy biednym według określonego wzorca zakorzenionego w stereotypach, choć wywodzącego się z dobrego serca – mówi jeden z bohaterów dokumentu. – Dajemy jedzenie, buty, kopiemy studnie. Zachęcamy innych, by pomagali. Tyle, że to nie działa.
Globalny, współczesny system pomocy, oparty jest na patronizacji biednych przez bogatych, którzy dzięki nim się bogacą.
Przykładem jest ryż, o czym opowiada Timothy Schwartz, antropolog, który spędził na Haiti ostatnich 20 lat życia jako konsultant USA, Banku Światowego oraz organizacji dobroczynnych. W latach 80. na Haiti nie brakowało ryżu, choć stanowił towar luksusowy, aż do momentu gdy Haiti stało się konsumentem ryżu wytwarzanego przez amerykańskich farmerów – bardzo taniego, otrzymywanego za darmo. W efekcie wielu haitańskich rolników musiało porzucić gospodarstwa. Potem przyszło potężne trzęsienie Ziemi i w ślad za nim potrzebna pomoc, która zmieniła się w długotrwałą. Trzy lata po katastrofie wciąż tam docierał darmowy ryż niszcząc miejscową gospodarkę.
– W kwestii ryżu popełniliśmy kardynalny błąd – przyznawał potem Clinton.
Haiti stało się prawdziwą republiką organizacji pozarządowych – jest ich tam 10 tysięcy. I dobrze z tego żyją. Fundusze pomocowe zaczęły trafiać do konsultantów, organizacji pozarządowych i charytatywnych, które wynajmowały własnych podwykonawców. Nie zależy im na rozwoju lokalnych biznesów, ponieważ miejscowe rządy zaczęłyby zarabiać na podatkach i zewnętrzna pomoc okazałaby się zbędna.