Niby wszystko w Waszyngtonie się zmienia, a jednak instytucje trwają. Doświadczony stary lis nie wpadł na pomysł, że może być podsłuchiwany, a ludziom z kontrwywiadu nie przyszło do głowy, że mają coś ukrywać, nawet gdyby dotyczyło to najważniejszych postaci z otoczenia prezydenta. Zapewne wpadka doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego oddala reset w relacjach z Rosją – ale nie zamyka sprawy politycznych planów prezydenta Trumpa. Powtórzmy raz jeszcze: stosunki Zachodu (jeśli ta kategoria w politycznym sensie wciąż istnieje) ze współczesną Rosją są na tyle napięte, że nie ma nic złego w tym, że najpoważniejszy polityczny gracz na kuli ziemskiej próbuje rozbroić tę minę. Jedyne sensowne pytanie to sprawa ceny takiej polityki. Ale dobry negocjator, z zapleczem, jakie posiada USA, ma swoje możliwości przekonywania.