Podwyższenie kar za znęcanie się nad zwierzętami, zakaz trzymania psów na łańcuchu, obowiązek wszczepiania elektronicznych czipów tym czworonogom, ograniczenie uboju rytualnego (czyli bez ogłuszenia) – to najważniejsze elementy ustawy o ochronie zwierząt, którą wniósł PiS.
Największe emocje towarzyszą planowanemu zakazowi hodowli zwierząt futerkowych. W Polsce zabija się ich co roku ponad 8 mln, głównie norek. Zdaniem PiS fermy oprócz cierpienia zwierząt powodują duże uciążliwości dla okolicznych mieszkańców.
Początkowo zakaz miał wejść w życie za pięć lat. Z informacji „Rzeczpospolitej" wynika, że PiS planuje znaczne wydłużenie vacatio legis, nawet do dziesięciu lat. Powodem są skargi hodowców, którzy twierdzą, że muszą mieć więcej czasu na spłatę kredytów i rozliczenie środków unijnych.
Jeden z takich hodowców, Jerzy Kuczyński z woj. mazowieckiego, wziął udział w niedawnej konferencji w Sejmie. Zorganizował ją poseł Kukiz'15 Jarosław Sachajko, który uważa, że zamknięcie branży futrzarskiej będzie oznaczało dużą stratę dla gospodarki, bo Polska jest trzecim producentem skór na świecie. – Mam 52 lata i zostaję z kredytem na 18 lat do spłacenia – narzekał Kuczyński.
Wnioskodawca projektu PiS Krzysztof Czabański potwierdza, że „jest pole do rozmowy". – Trzeba będzie wysłuchać wszystkich argumentów. Nie chcemy tępić przedsiębiorców. Zależy nam, by dalej prowadzili działalność, tylko trochę inną – mówi.