Każdego roku statki przewożą miliardy ton wody balastowej po całym świecie, transportując w niej wirusy, bakterie, zwierzęta wodne i rośliny często szkodliwe dla ekosystemów morskich, do których się dostają. Jest to problem globalny, uznawany obecnie za jedno z największych morskich zagrożeń ekologicznych. Od września tego roku został on jednak uregulowany. IMO (Międzynarodowa Organizacja Morska) przyjęła międzynarodową konwencję o kontroli i postępowaniu z wodami balastowymi i osadami na statkach – Requirements and Latest Systems of Ballast Water Treatment (BWT).
Do państw, które podpisały konwencje, należy około 70 000 statków różnych typów: kontenerowców, masowców, zbiornikowców, chłodnicowców itd. Armatorzy są zobowiązani wyposażyć statki w urządzenia oczyszczające. Dotyczy to także marynarek wojennych (do 2024 roku).
Problem dotyka także Bałtyku, który jest niewielkim, zamkniętym akwenem, występuje tu ponad sto gatunków obcych morskich organizmów, które zakłócają równowagę ekologiczną.
– Statek nie może pływać bez balastu. W epoce drewnianych, stale przeciekających żaglowców, woda wewnątrz kadłuba była nieszczęściem, należało ją nieustannie usuwać. Ze względu na niedoskonałość ówczesnej technologii balast musiał być stały, w postaci piasku czy kamieni. Od czasu, gdy zaczęto budować szczelne kadłuby ze stali, rolę balastu zaczęła pełnić woda, łatwo nią manipulować, a tym samym zmieniać masę balastu w zależności od potrzeb – wyjaśnia dr Philippe Goulletquer z IFREMER (Institut Français de Recherche pour l’Exploitation de la Mer).
W skali świata jest to 10 miliardów metrów sześciennych wody przewożonej nieustannie między kontynentami. Woda ta pełna jest bakterii, ślimaków, alg, planktonu, meduz, które adaptują się do nowych środowisk, stając się w nich gatunkami inwazyjnymi.