Rz: Sąd Rejonowy dla Łodzi-Widzewa uznał, że pracownik drukarni, nie przyjmując zlecenia Fundacji LGBT Business Forum, popełnił wykroczenie. Minister sprawiedliwości skrytykował wyrok. Dlaczego tak to dotknęło środowisko sędziów?
Irena Kamińska: Minister sprawiedliwości to nie jest jakikolwiek polityk. To osoba piastująca równocześnie dwa bardzo ważne urzędy państwowe. Sprawuje bowiem zewnętrzny nadzór administracyjny nad sądami powszechnymi, a równocześnie jest prokuratorem generalnym. Jego wypowiedzi o nieprawomocnych wyrokach sądowych są absolutnie niedopuszczalne. Nie korzysta bowiem z prawa do krytyki, które przysługuje każdemu obywatelowi, tylko wypowiada się jako wysokiej rangi funkcjonariusz publiczny. Konstytucja gwarantuje prawo do rozpoznania każdej sprawy przez sądy co najmniej dwu instancji. To jest jedyna dopuszczalna forma weryfikacji wyroku.
Wypowiedzi pana ministra podważają zaufanie do wymiaru sprawiedliwości i najprawdopodobniej nie opierają się na znajomości akt sprawy. To zresztą jest bez znaczenia, bo po złożeniu sprzeciwu od wyroku wydanego w trybie nakazu wyrok upada. Komentowanie go w jakikolwiek sposób przez osobę sprawującą wymienione funkcje służy wyłącznie zasygnalizowaniu, jakie wyroki nie zyskają aprobaty pana ministra.
Wyrok nakazowy skazujący wobec pracownika prywatnej drukarni jest niebezpiecznym precedensem – pisze minister. Czy może oceniać wyrok?
Art. 138 kodeksu wykroczeń stanowi, że ten, kto zajmuje się zawodowo świadczeniem usług i umyślnie, bez uzasadnionej przyczyny, odmawia świadczenia, do którego był zobowiązany, podlega karze grzywny. To, czy sąd prawidłowo zastosował ten przepis, oceni sąd rozpoznający środek odwoławczy. Twierdzenie, że sąd tym wyrokiem łamie wolność sumienia, wolność działalności gospodarczej i prawa obywatelskie, jest populistyczną, polityczną nowomową, która nie uczy jednak szacunku dla prawa i dla jakichkolwiek mniejszości, czego wymagają zasady demokratycznego państwa prawnego.