Karta Polaka jest przyznawana osobom polskiego pochodzenia mającym obywatelstwo któregoś z 15 państw dawnego ZSRR. Daje liczne uprawnienia, np. dostęp do polskich szkół i uczelni, podejmowanie pracy i prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce, bezpłatne leczenie.
Zgodnie z ustawą z 2007 r. o Karcie Polaka taki dokument przyznawano osobie, która wykazała, że co najmniej jedno z jej rodziców lub dziadków albo dwoje pradziadków było narodowości polskiej lub posiadało obywatelstwo polskie. Z nowych przepisów zniknął wymóg obywatelstwa, pozostała jedynie polska narodowość przodków.
Kartę Polaka może jednak nadal uzyskać ten, kto wykaże, że przez co najmniej ostatnie trzy lata był aktywnie zaangażowany w działalność na rzecz języka i kultury polskiej lub polskiej mniejszości. W sumie od 2007 r. wydano ok. 170 tys. Kart Polaka, z czego 75 tys. na Białorusi. Według polskich danych statystycznych na Białorusi mieszka 900 tys. osób polskiego pochodzenia, a ok. 70 tys. na Ukrainie.
Do tej pory, jeżeli starający się o Kartę Polaka nie miał dowodu osobistego wydanego w ZSRR z rubryką potwierdzającą narodowość, mógł udowodnić obywatelstwo przodków. Na przykład przedstawiając polski przedwojenny dowód osobisty czy książeczkę wojskową ojca, dziadka lub pradziadka. Teraz to nie wystarczy. A to za sprawą ustawy z 24 listopada 2017 r. o zmianie ustawy o repatriacji, ustawy o Karcie Polaka oraz ustawy o cudzoziemcach, która wejdzie w życie 24 grudnia.
Powodem zmian były podobno liczne przypadki oszustw i nadużyć, w wyniku których Kartę Polaka dostawały osoby niemające nic wspólnego z polskością. Według poprzednich kryteriów Kartę Polaka mógł otrzymać potomek każdego obywatela II RP, a więc też osoby innej narodowości, której przodkowie byli obywatelami RP. W internecie krąży nawet jej cena: 2 tys. euro.