Ekonomiści ostrzegają: ambitne plany rządu spinają się tylko na papierze

Rząd przesuwa na 2018 r. co kosztowniejsze wydatki, by w przyszłym roku nie zabrakło na program 500+. Uda się?

Publikacja: 19.06.2016 20:54

Ekonomiści ostrzegają: ambitne plany rządu spinają się tylko na papierze

Foto: 123RF

Wprowadzenie podwyżki kwoty wolnej i obniżenia wieku emerytalnego, czyli dwóch kosztownych zobowiązań wyborczych PiS, ma się rozpocząć w 2018 r. – zapowiada premier Beata Szydło i minister w jej kancelarii Henryk Kowalczyk. A takie przesuwanie obietnic oznacza, że obecnie wszystkie siły rząd koncentruje na znalezieniu finansowania programu dodatków na dzieci, który w przyszłym roku ma pochłonąć 23 mld zł.

Skąd rząd zamierza wziąć tak ogromne pieniądze? Tym bardziej że w 2017 r. nie będzie jednorazowych dochodów, jak sprzedaż częstotliwości LTE (ok. 9 mld zł) czy wysoki zysk z NBP (ok. 8 mld zł), które pokryły wydatki w tym rok (w sumie to ok. 17 mld zł, czyli tyle, na ile szacowane są tegoroczne koszty 500+). Do tego trzeba jeszcze doliczyć ok. 6 mld zł kosztów obniżki stawek VAT z 23 do 22 proc., które ma nastąpić w przyszłym roku, oraz koszty przyspieszenia inwestycji publicznych.

Głównym źródłem finansowania ambitnych planów rządu ma być uszczelnienie systemu podatkowego i deficyt budżetowy, ale sporo przynieść też mają różne oszczędności w wydatkach – wynika z analizy „Rzeczpospolitej" rządowych zapowiedzi i Wieloletniego Planu Finansowego Państwa na lata 2016–2019 r.

Po stronie dochodów mamy podatek bankowy i handlowy – w sumie 6,5 mld zł. Zamykanie luki z VAT ma przynieść tyle dodatkowych wpływów, by pokryć ubytek z obniżki stawek, czyli ok. 6 mld zł. Duży nacisk rząd kładzie na zwiększenie ściągalności podatku CIT. Jak szacuje „Rzeczpospolita", ma to zaowocować 6 mld zł dodatkowych dochodów.

Po stronie wydatków jednym ze źródeł oszczędności mają być niższe koszty wynagrodzeń w całej strefie budżetowej. Rząd szacuje, że wydamy tu o 0,2 proc. PKB mniej niż w 2016 r., co daje ok. 3,8 mld zł.

Coraz mniej kosztowny w relacji do PKB ma być także system emerytalny. Bardzo niska waloryzacja rent i emerytur, fakt, że coraz więcej osób zaczyna pobierać emerytury w systemie zdefiniowanej składki, oraz utrudniony dostęp do rent sprawiają, że wydatki na te cele rosną wolniej niż PKB i oszczędności można szacować na ok. 5,9 mld zł.

Z kolei poprawa na rynku pracy to mniejsze wydatki na zasiłki dla bezrobotnych. W 2017 r. mają spaść w relacji do PKB o ok. 1,9 mld zł, a w porównaniu z 2016 r. - o 1,7 mld zł.

Co ciekawe, w Wieloletnim Planie rząd planuje jeszcze znaczy wzrost inwestycji publicznych, ze względu na przyspieszenie w wykorzystaniu funduszy UE. A z drugiej strony – wzrost o podobne kwoty deficytu w finansach publicznych. Summa summarum, pomimo dołożenia do i tak już napiętego budżetu programu 500+, w 2017 r. finanse państwa mają się zamknąć w ramach gwarantujących nam stabilność, czyli deficycie poniżej 3 proc. PKB.

- Problem polega na tym, że na papierze wszystko można ładnie zapisać – komentuje Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. – Cały plan opiera się w znacznym stopniu na uszczelnieniu podatków. Moim zdaniem przyniesie to znacznie mniej niż zakładane wpływy. A w takim przypadku z jednej strony nie zostaną obniżone stawki VAT, a z drugiej rząd będzie szukał dodatkowych dochodów z różnych "drobnych" działań, takich jak np. podwyżka opłaty paliwowej - podkreśla Borowski.

– Jak pokazuje praktyka, wieloletnie plany wybiegające w przyszłość zwykle się nie sprawdzają – mówi Mirosław Gronicki, b. minister finansów. – Także uważam, że uszczelnienie podatków nie przyniesie tyle, ile chce resort finansów, i trzeba będzie dokonywać doraźnych cięć i przesunięć – dodaje Gronicki. Zresztą sam minister finansów Paweł Szałamacha w założeniach do budżetu państwa na 2017 r. przypomina, że obniżka stawek VAT wcale nie jest pewna i rząd podejmie decyzję w tej sprawie we wrześniu.

Wprowadzenie podwyżki kwoty wolnej i obniżenia wieku emerytalnego, czyli dwóch kosztownych zobowiązań wyborczych PiS, ma się rozpocząć w 2018 r. – zapowiada premier Beata Szydło i minister w jej kancelarii Henryk Kowalczyk. A takie przesuwanie obietnic oznacza, że obecnie wszystkie siły rząd koncentruje na znalezieniu finansowania programu dodatków na dzieci, który w przyszłym roku ma pochłonąć 23 mld zł.

Skąd rząd zamierza wziąć tak ogromne pieniądze? Tym bardziej że w 2017 r. nie będzie jednorazowych dochodów, jak sprzedaż częstotliwości LTE (ok. 9 mld zł) czy wysoki zysk z NBP (ok. 8 mld zł), które pokryły wydatki w tym rok (w sumie to ok. 17 mld zł, czyli tyle, na ile szacowane są tegoroczne koszty 500+). Do tego trzeba jeszcze doliczyć ok. 6 mld zł kosztów obniżki stawek VAT z 23 do 22 proc., które ma nastąpić w przyszłym roku, oraz koszty przyspieszenia inwestycji publicznych.

Budżet i podatki
Szok w rosyjskiej Dumie: dwie partie nie poparły wojennego budżetu Putina
Budżet i podatki
Czy da się „wykręcić” 110 mld zł dziury w budżecie w dwa miesiące
Budżet i podatki
Deficyt budżetowy będzie wyższy. Sejm przegłosował zmiany
Budżet i podatki
Kto i za ile kupi kolejne setki miliardów polskiego długu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Budżet i podatki
Budżetowe wpływy z CIT dołują. Rekordy już nie wrócą?