Blocher: Spodziewajmy się galopującego wzrostu cen mieszkań

- Jeśli ceny gruntów czy wykonawstwa rosną około 20 proc. rocznie, to teoretycznie powinno się to podobnie przekładać na ceny sprzedawanych mieszkań, ale jest to nie do udźwignięcia i zaakceptowania przez nabywców. Firmy deweloperskie znajdą się zatem za chwilę w pułapce – powiedział w programie #PROSTOzKRYNICY Dariusz Blocher, prezes Budimeksu

Aktualizacja: 05.09.2018 19:27 Publikacja: 05.09.2018 13:02

Blocher: Spodziewajmy się galopującego wzrostu cen mieszkań

Foto: tv.rp.pl

"Rz": Jak wygląda dziś kondycja branży budowlanej na tle rozpędzonej gospodarki?

Dariusz Blocher: Jesteśmy bardziej rozpędzeni niż PKB, ponieważ produkcja budowlano-montażowa rośnie o ponad 20 proc., zatem dokładamy się w dużym stopniu do wzrostu całej gospodarki. Natomiast nastroje są kiepskie, ponieważ za większą produkcją nie idzie wzrost rentowności. Branża budowlana boryka się z trzema kluczowymi problemami: brakiem pracownikiem, niską rentownością na poziomie 0,7 proc. i z nierównomiernym rozłożeniem ryzyk między sektorem publicznym a prywatnym. Trwa to właściwie od około 10 lat i choć cały czas o tym przypominamy, to te problemy się utrzymują.

Czy braki siły roboczej mogą się przełożyć na ograniczenie dużych inwestycji infrastrukturalnych?

To jeden z kluczowych elementów. Jeśli porównamy dzisiejszą sytuację branży do tego, co obserwowaliśmy w 2011 r., to zgodnie z danymi GUS zatrudnienie spadło o 100 tys. pracowników, do 380 tys. zatrudnionych. Wychodzi więc, że produkujemy tyle samo przy znacznie niższym zatrudnieniu. Bywa, że w przetargach nikt nie składa oferty, bądź robi to jedna firma. Innym wyzwaniem jest oczywiście brak indeksacji cen, ale drugim brak rąk do pracy.

Jak można rozwiązać ten problem?

Zapewne wszystko zależy od wynagrodzeń. Jeśli naszym pracownikom będziemy płacić tyle, ile się płaci na Zachodzie nie tylko w branży budowlanej, to oni zaczną wracać.

Jaka jest różnica jeśli chodzi o średnie stawiki?

W Niemczech czy Wielkiej Brytanii płaci się około dwa, trzy razy więcej niż w Polsce, jednak tempo wzrostu wynagrodzeń w budownictwie jest u nas bardzo wysokie. W zeszłym roku wyniosło prawie 10 proc., czyli znacznie więcej, niż sięgnął wzrost produktywności. Apelujemy więc o lepsze ceny w przetargach, co pozwoli nam więcej płacić pracownikom. Oczywiście musimy się też zdecydowanie bardziej otworzyć na import siły roboczej zza granicy i to nie tylko bazując na rozwiązaniach pracodawców. Muszą pojawić się rozwiązania systemowe, by polskie państwo zachęcało imigrantów zarobkowych by chcieli tu osiąść, płacić podatki o składki na ubezpieczenia społeczne. Trendy w demografii są dziś w Polsce bardzo niekorzystne i za 20 lat możemy mieć bardzo duże problemy.

Tę dziurę choć w części łatają pracownicy ze Wschodu?

Zdecydowanie. Bez pracowników z Białorusi i Ukrainy na budowach nie bylibyśmy w stanie sobie w ogóle poradzić. Szacujemy, że około 20-25 proc. pracujących w Polsce na budowach są obcokrajowcami właśnie z tych dwóch krajów. Dziś Budimex zatrudnia już 8,5 tys. pracowników i co roku zwiększamy etatyzację o prawie 700-800 stanowisk. Bez tego nie ma szansy zapanować tym procesem. A do automatyzacji czy robotyzacji budownictwa potrzeba nam jeszcze 20 lat.

 

Problemy branży widać po subindeksie WIG-budownictwo od miesięcy notuje spadki. Jak to wszystko może przełożyć się na duże firmy budowlane, czy jest ryzyko zatorów płatniczych, czy upadłości?

Takiej sytuacji już doświadczaliśmy. Był już taki moment, kiedy branża jako całość przynosiła straty. Moim zdaniem na koniec tego roku zyskowność operacyjna również będzie poniżej zera. Sporo firm opublikowało już wyniki po I połowie roku, które były zaskoczeniem dla rynku. Również Budimex wypadł gorzej niż przed rokiem. W dalszym ciągu nasza rentowność jest dobra – w części budowlanej wynosi 3,9 proc., ale jest to około 50 proc. mniej niż przed rokiem. Bez rozwiązań systemowych, bez waloryzacji kontraktów, które już zostały zawarte, bez uelastycznienia umów nie uda się branży wybronić pod względem rentowności. Moim zdaniem firmy, które nie będą w stanie realizować kontraktów, albo zrezygnują z nich, albo same zostaną wyrzucone. Będą też upadłości w branży. Dodatkowo pojawiają się rozwiązania, które przeregulowują naszą branżę, jak choćby nowy pomysł o ochronie podwykonawców, czy rachunki Ecrow. To wszystko spowoduje brak płynności. Jest wiele rzeczy, które mogą wpłynąć negatywnie na branżę. Apeluję, by na chwilę się zatrzymać i zastanowić nad tym, co dzieje się z budownictwem. A jest to kluczowa branża dla państwa, która ma blisko 11-proc. udział w PKB i duży udział w inwestycjach. Ułóżmy wszystko od nowa, tak żeby to miało sens i chroniło wszystkich uczestników tego rynku.

Czy zleceniodawcy są dziś otwarci na renegocjację, zwłaszcza większych kontraktów?

Mało kto chętnie dopłaca do już zawartego kontraktu, jednak znacznie łatwiej rozmawia się z sektorem prywatnym. Tam ktoś szacuje ryzyka i analizuje co mu się bardziej opłaca. W sektorze publicznym jest o wiele trudniej i w zasadzie w niewielkiej liczbie ceny są waloryzowane w oparciu o wskaźnik, który nie działa. Tutaj są potrzebne rozwiązania systemowe, nikt nie zaryzykuje indywidualnego podejścia. W skali mikro, czyli na kontraktach, szukamy różnego rodzaju oszczędności, ale one nie są związane z dopłatą, lecz optymalizacją technologiczną, jednak nie jest to wystarczające. Potrzebny jest jasny sygnał z Ministerstwa Infrastruktury ws. rozwiązania tego problemu.

Powinniśmy się spodziewać galopującego wzrostu cen mieszkań?

Tak by należało założyć. Jeśli ceny gruntów czy wykonawstwa rosną około 20 proc. rocznie, to teoretycznie powinno się to podobnie przekładać na ceny sprzedawanych mieszkań, ale jest to nie do udźwignięcia i zaakceptowania przez nabywców. Firmy deweloperskie znajdą się zatem za chwilę w pułapce. Do tego dochodzą nam różnego rodzaju pomysły na zamknięte rachunki powiernicze, pewne regulacje podatkowe, mamy brak jasności podatkowej np. jeśli chodzi o najem i różne interpretacje urzędów. Jeśli nie chcemy zastopować procesu inwestycyjnego, a uważam, że obywatele, którzy mogą, powinni inwestować w mieszkania, podobnie jak firmy, to potrzeba nam zachęt systemowych i to nie związanych z pieniędzmi. Zastanówmy się nad prawem ochrony lokatorów, by zbalansować ryzyka i korzyści, nie twórzmy nowych barier takich jak rachunki powiernicze, bo to wykończy branżę i optymalizujemy rozwiązania legislacyjne. Popieram tzw. ustawę Lex deweloper, bo ona wcale nie sprzyja deweloperom i my nie skorzystaliśmy z niej do tej pory i nie zamierzamy z niej korzystać. Dziwię się gminom, że protestują przeciwko niej.

Wrócił pomysł REIT-ów, zwłaszcza w obszarze detalicznym. Czy to dobre rozwiązanie?

Tak jest na świecie, jednak tam najczęściej REIT-y pojawiają się przy okazji inwestycji komercyjnych, jak centra handlowe i biurowce. Z mieszkaniami jest trudniej, ale może warto spróbować i się przekonać. Jednak by nie było problemów, powinna być zmodyfikowana ustawa o ochronie najemców, by nie było trudności w eksmisji tych nieuczciwych. Obecnie nie ma dobrych rozwiązań w tym zakresie, co może powodować niechęć inwestorów.

Budownictwo
„W tym przypadku deweloper przeszedł samego siebie”. Kuriozalny przykład z Krakowa
Budownictwo
Skok deweloperskich inwestycji w październiku. Ile mieszkań przybędzie?
Budownictwo
Węgiel, gaz czy pompa ciepła. Czym najtaniej ogrzać dom? Nowy raport wskazuje lidera
Budownictwo
Upada największy deweloper w Rosji. Trwa wyprzedaż akcji i obligacji
Budownictwo
Mieszkaniowi maruderzy liczą na poprawę
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10