Nigel Farage pozostawił Brytyjczyków na lodzie

Lider populistycznej partii UKIP kilkanaście lat temu rozpoczął kampanię, która doprowadziła do Brexitu. Teraz umywa ręce.

Aktualizacja: 05.07.2016 06:56 Publikacja: 04.07.2016 18:44

Nigel Farage pozostawił Brytyjczyków na lodzie

Foto: AFP

– Po rezygnacji w ub. tygodniu Borisa Johnsona z ubiegania się o stanowisko premiera to kolejna kompromitacja obozu eurosceptyków – mówi Ian Bond, dyrektor w londyńskim Centre for European Reform (CER).

W poniedziałek rano lider Partii Niepodległościowej Zjednoczonego Królestwa (UKIP) nagle podał się do dymisji.

– W trakcie referendum mówiłem, że chcę odzyskać własny kraj. Otóż teraz chcę odzyskać własne życie – ogłosił 52-letni ekscentryczny polityk. W przeszłości taką inicjatywę ogłaszał już co prawda dwukrotnie i zawsze się z niej wycofywał. Tym razem jednak Farage zapewnił, że jego deklaracja jest „ostateczna".

– Zwycięstwo kampanii na rzecz wyjścia z Unii oznacza, że osiągnąłem to, co było moim celem w polityce. Porzuciłem biznes, aby podjąć tę walkę, nie po to, by zostać zawodowym politykiem, tylko dlatego, że chciałem, abyśmy znowu byli krajem, który sam się rządzi – tłumaczył Farage. Ale zastrzegł: – Warunki wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii są wciąż niejasne. Jeśli rząd będzie w tej sprawie zbytnio kręcił, a laburzyści pozostaną odcięci od problemów swoich wyborców, to najlepsze dni dla UKIP będziemy jeszcze mieli przed sobą.

Farage miał przemożny wpływ na decyzję Davida Camerona o rozpisaniu referendum w sprawie członkostwa w Unii na początku 2013 r. To był moment, kiedy notowania populistycznego ugrupowania tak bardzo szybowały w górę, że premier uznał, iż pozycja torysów będzie zagrożona, o ile nie pokona eurosceptyków w otwartej walce. I rzeczywiście, rok później, w 2014 r., Nigel Farage odniósł spektakularny sukces, uzyskując w wyborach do Parlamentu Europejskiego 27,5 proc. głosów. A w 2015 r. jego kandydaci wylądowali na drugim miejscu w przeszło 130 okręgach i tylko większościowy system wyborczy spowodował, że nie dostali się do Westminster.

Jednak w przeciwieństwie do sekretarza sprawiedliwości Michaela Gove'a, a przede wszystkim byłego burmistrza Londynu Borisa Johnsona, Farage podjął walkę o wyjście kraju z Unii bardzo dawno, ćwierć wieku temu. Zarzucać mu koniunkturalizmu zatem nie sposób – ale tym bardziej niezrozumiała, a właściwie żenująca, jest jego dymisja.

Farage, syn alkoholika, który porzucił rodzinę, gdy jego syn miał pięć lat, ukończył elitarny Dulwich College, ale niespodziewanie zrezygnował z pójścia na studia i wybrał City. Tu, jako makler na giełdzie surowcowej, dorobił się znaczącego majątku. Skorzystał na koniunkturze po zainicjowanym przez Margaret Thatcher „big bangu", radykalnym otwarciu rynku finansowego na konkurencję.

Ale także w tym właśnie okresie ukształtował się jego obraz „bywalca pubów", „wiejskiego filozofa", który prawdę mówi prosto z mostu, a z czasem polityka, który mając cygaro w jednej ręce i szklankę piwa w drugiej, unika konwenansów, aby upodobnić się do przeciętnego Anglika. – Każdy z nas mógł się w nim odnaleźć. To jest jego siła – mówi „Rz" Rosie Campbell, która wykłada politologię na Birkbeck University w Londynie.

Farage, początkowo członek Partii Konserwatywnej, zerwał z Torysami w 1992 r., gdy John Major podpisał układ z Maasticht. To były czasy, gdy eurosceptycy byli absolutnym marginesem w Wielkiej Brytanii, a jeśli gdzieś działali, to raczej na lewo od laburzystów, a nie po prawej stronie sceny politycznej. Najbliżsi współpracownicy Farage'a twierdzą, że jego twardy charakter, gotowość do pójścia wybraną drogą wbrew wszystkim i wszystkiemu w znacznym stopniu był spowodowany tragicznymi epizodami w życiu. Przynajmniej trzykrotnie ocierał się o śmierć: gdy wyszedł cało z wypadku samochodowego, katastrofy lotniczej i raka.

Współzałożyciel UKIP w 2006 r. stanął na jej czele, stając się ulubieńcem brytyjskich mediów dzięki spektakularnym pozom, ale przede wszystkim niezwykle brutalnym odzywkom.

– Nie chcę być niemiły, ale kim pan jest? Nigdy o panu nie słyszałem, nikt o panu w Europie nie słyszał – tak przywitał się na przykład z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem, którego charyzmę oceniał na równi z tą, jaką ma „brudna ściera".

Ale za takimi chamskimi odzywkami ukrywała się przemyślana strategia przejęcia od laburzystów głosów spauperyzowanej klasy średniej, ludzi desperacko poszukujących wytłumaczenia dla załamującego się poziomu życia i gotowych obarczyć Brukselę winą za kłopoty Zjednoczonego Królestwa.

Dymisja Farage'a stawia w nowym, jeszcze gorszym świetle dorobek jego działalności w polityce. W UKIP nie ma polityka z wizją, który mógłby przejąć jego rolę. Mówi się m.in. o jego zastępcy Paulu Nutallu i jedynym deputowanym do Izby Gmin Douglasie Carswellu. Ale i oni nie bardzo wiedzą, co zrobić z referendalnym zwycięstwem.

– To będzie rozwiązanie, jakiego do tej pory nie było. Jesteśmy piątą gospodarką świata, ustalimy takie stosunki z Unia, jakie będą odpowiadały Wielkiej Brytanii – mówił tydzień temu „Rz" Carswell pytany, jak widzi miejsce swojego kraju w przyszłej Europie.

– Po rezygnacji w ub. tygodniu Borisa Johnsona z ubiegania się o stanowisko premiera to kolejna kompromitacja obozu eurosceptyków – mówi Ian Bond, dyrektor w londyńskim Centre for European Reform (CER).

W poniedziałek rano lider Partii Niepodległościowej Zjednoczonego Królestwa (UKIP) nagle podał się do dymisji.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 937
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 936
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 935
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 934
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 933