Dojdzie tym samym do dziwnej sytuacji, gdy podatek rośnie mimo wspaniałej – jak zapewniają rządzący – sytuacji budżetowej. A na dodatek podwyżka ma zostać wprowadzona tylnymi drzwiami, jako inicjatywa poselska, a więc bez konsultacji społecznych wymaganych przy rządowych projektach ustaw.
Pomysł posłów PiS potwierdza, że prawdziwą przyczyną poślizgu w budowie dróg nie jest zmiana unijnej perspektywy budżetowej, ale brak pieniędzy, które obecny rząd przekierował z wydatków rozwojowych na spełnienie socjalnych obietnic wyborczych. Na sam program 500+ wyda w tym roku 23 mld zł, o jedną dziesiątą więcej niż na budowę dróg. A przecież już jesienią pojawią się kolejne wielkie wydatki w związku z powrotem do niższego wieku emerytalnego. Co gorsza, będą trudne do oszacowania, bo nikt nie wie, jaka część z 300 tys. uprawnionych seniorów zechce w tym roku rzucić pracę.