Jean Claude-Juncker i Donald Tusk najprawdopodobniej wejdą do podręczników historii, jako europejscy przywódcy, za czasów których rozpoczął się upadek Unii Europejskiej. Historycy z pewnością wśród przyczyn klęski idei zjednoczenia kontynentu wymienią błędy popełniane przez elity polityczne: ich nieliczenie się z nastrojami ludu oraz brak umiejętności prowadzenia działań, które mocniej zintegrowałyby Europę.
Obecnie wielu z nas dziwi się czemu Brytyjczycy, naród polityczny, który zdołał ułożyć sobie obecność w Unii na dosyć korzystnych warunkach, nagle postanowił opuścić Wspólnotę? Prawdziwym powodem było zapewne to, że Wielka Brytania doszła do dobrobytu i potęgi własnymi siłami a udział Unii, a zwłaszcza brukselskiej biurokracji, w jej sukcesach był niewielki. Polityka prowadzona przez Unię jest postrzegana nad Tamizą jako nieefektywna. Czy bowiem Unii udało się rozwiązać kryzys imigracyjny? Kryzys w strefie euro? Udzielić spójnej odpowiedzi na rosyjskie zagrożenie? Zdynamizować wzrost gospodarczy oraz innowacyjność w Europie? O ile dla państw takich jak Polska Unia jest instytucją wspierającą dobrobyt i bezpieczeństwo, to dla bogatszych krajów, takich jak Wielka Brytania, interesem do którego trzeba dopłacać. Jeśli za kilka lat doszłoby do podobnego referendum we Francji, to wynik mógłby być podobny.
Europejczycy wszak są coraz bardziej zmęczeni ideą europejską oraz skrajnie nieudolną europejską klasą polityczną, chciwym establiszmentem biznesowym oraz jałowym intelektualnie establiszmentem kulturalnym. Europejskim politykom, liderom biznesowym, celebrytom i komentatorom pozostaje tylko narzekanie na „falę populizmu w Europie". Falę, która ich zmiecie na śmietnik historii, jeśli nie wyciągną wniosków ze swojej dotychczasowej polityki.