Krzysztof Adam Kowalczyk
Nie mam wątpliwości, że państwowy monopol przyniesie nam wyższe ceny, a niewykluczone, że i wyłączenia prądu. Mając tego samego właściciela, firmy przestaną konkurować, a w konsekwencji inwestować w innowacyjność.
Łatwiej im będzie przerzucić na barki odbiorców – od konsumentów po firmy małe i średnie – sięgające miliardów złotych koszty ratowania górnictwa węgla kamiennego i utrwalania zależności od tego wysoce emisyjnego paliwa, oraz niezbędne w tej branży inwestycje. Wyższe ceny prądu to w konsekwencji niższa konkurencyjność polskiej gospodarki i utrata miejsc pracy.
Przed tworzeniem państwowego monopolu, który może prowadzić do dyktowania odbiorcom niekorzystnych warunków, ostrzegł niedawno w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" Maciej Bando, prezes Urzędu Regulacji Energetyki. Tyle że URE nie ma narzędzi do powstrzymania tego procesu.
Może to natomiast zrobić prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Mam nadzieję, że starczy mu odwagi, by powiedzieć „nie" przejęciu i dostrzec, że – kupując aktywa od Francuzów – PGE uzyskuje pozycję dominującą na rynku, z ponad 40-procentowym udziałem. Ważne, czy prezes UOKiK policzy ten udział w skali kraju, czy też przymknie nań oko, uznając – wbrew faktom – że nasz rynek energii jest już w pełni otwarty na konkurencję prądu z importu. Wolałbym, by wziął przykład ze swojej poprzedniczki Małgorzaty Krasnodębskiej-Tomkiel, która w 2011 r. powiedziała „nie" przejęciu Energi przez PGE. Za przeciwstawienie się planom rządu PO zapłaciła potem utratą stanowiska, ale wyznaczyła wysokie standardy sprawowania urzędu, którego istotą jest przecież przeciwdziałanie monopolom.