Tzw. crowdfunding udziałowy, czyli pozyskiwanie przez startupy pieniędzy od inwestorów, za pośrednictwem takich internetowych platform, w naszym kraju dopiero raczkuje. Model ten jednak w niektórych krajach jest na tyle popularny, że korzystają z niego również same fundusze venture capital. Tak jest np. w Wlk. Brytanii. Arkadiusz Regiec, prezes platformy Beesfund, przekonuje, że to idealne narzędzie do budowy społeczności wokół innowacyjnego produktu, jaki wdraża startup, ale też świetny sposób na weryfikację modelu biznesowego na dużej próbie ludzi i jego wycenę. - Fundusze VC na Wyspach coraz częściej oferują startupom finansowanie, ale uzależniają je od powodzenia kampanii crowdfundingowej. Mówią więc: damy milion funtów, jak drugie tyle uzbieracie od społeczności internetowej. Equity crowdfunding stał się więc bardzo ciekawym i perspektywicznym narzędziem - komentuje.
Okazuje się, że zaczęły dostrzegać je również fundusze w Polsce. - Widać rosnące zainteresowanie. Za przykład mogą posłużyć trzy emisje na naszej platformie. Chodzi o startupy Faktorama, JustChopped oraz ACR. To trzy emisje, gdzie inwestorem początkowym były fundusze VC. Fundusz Speedup Venture na naszej platformie przeprowadził już dwie emisje. To pierwsze oznaki marszu w tę stronę, w którą rynek rozwija się w Wlk. Brytanii - podkreśla Arkadiusz Regiec.
Beesfund tłumaczy, że prowadzi wiele rozmów z funduszami. - Myślę, że przyszły rok przyniesie prawdziwą eksplozję rozwoju tego modelu finansowania - zaznacza prezes platformy crowdfundingowej.
Według niego finansowaniem społecznościowym w zamian za udziały interesuje się coraz więcej startupów. - Ciężko zdobyć im kredyt, z kolei fundusze VC mają bardzo wyśrubowane kryteria, a zawierane z nimi umowy inwestycyjne potrafią być dla założycieli dolegliwe. Crowdfunding jest więc atrakcyjną alternatywą - dodaje.