Rz: Nie boi się pani podejmować trudnych spraw, często kontrowersyjnych społecznie, jak w przypadku chorej psychicznie, której odebrano prawo bycia matką?
Sylwia Gregorczyk-Abram: To była trudna sprawa. Chora na schizofrenię, pozbawiona środków do życia, urodziła dziecko.
Sprawa nie była dla mnie jednoznaczna moralnie. Nie byłam do końca przekonana, czy dziecko powinno na pewno pozostać z matką. Było to jednak bez znaczenia, wewnętrzne przekonania adwokata nie powinny wpływać na decyzje, jakie podejmuje jako obrońca czy pełnomocnik.
W tej sprawie opieka społeczna i sąd zachowały się bezdusznie. Chciano jak najszybciej zakończyć postępowanie. Nikt z nią nie porozmawiał, odebrano jej dziecko i umieszczono w rodzinie zastępczej. Sąd nie przyznał jej pełnomocnika z urzędu, choć były ku temu przesłanki, a miejski ośrodek opieki społecznej nie pomógł jej tak, jak powinien, w tej trudnej sytuacji. pani nie została należycie przesłuchana i zbadana, a opinia biegłych nie spełniała podstawowych wymogów. Tak się nie robi.
Potraktowano ją jak rzecz, a nie człowieka. Na prośbę ówczesnego wiceprezesa Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka dr. Adama Bodnara postanowiłam więc pomóc. Chciałam doprowadzić do tego, by się właściwie nią zajęto i oceniono obiektywnie, zgodnie z procedurami, czy może opiekować się swoim dzieckiem czy nie. Moja klientka, tak jak każdy z nas, zasługiwała na sprawiedliwy proces. Udało się uchylić wyrok sądu rejonowego i doprowadzić do tego, że dostała pełnomocnika z urzędu. Otrzymała też pomoc z opieki społecznej. To nie był zresztą jedyny bulwersujący przypadek łamania podstawowych procedur, z jakim się spotkałam.