Kilka tygodni temu politycy PiS, słysząc hasło „korytarze humanitarne", reagowali nerwowo. Pytani, czy rząd zgodzi się na to, by Caritas uruchomił taką formę pomocy dla uchodźców, przekonywali, że najlepiej pomagać im na miejscu.
W tej narracji rząd PiS był, i jak na razie jest, konsekwentny. Wiele razy Polacy słyszeli o milionach, jakie zostały wysłane do Syrii czy Libanu. O żadnych korytarzach nie było mowy. I choć w rozmowach z biskupami premier Beata Szydło wyrażała gotowość do ich uruchomienia – o czym pod koniec stycznia mówił kard. Kazimierz Nycz – zgody nie było.
Gdy kilkanaście dni temu Szydło przekazała Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie 1,5 mln zł na szpital w Aleppo, a obecny przy tym szef organizacji ks. prof. Waldemar Cisło z lekceważeniem mówił o korytarzach, wydawało się, że trzeba o nich zapomnieć.
Brak zgody rządu biskupi odebrali jak policzek. W wielu rozmowach zdenerwowani podkreślali, że nie potrafią zrozumieć takiej postawy. Tłumaczyli, że można uchodźcom okazać miłosierdzie, zachowując bezpieczeństwo, którym tłumaczył się rząd. Mimo wzburzenia komunikat z zakończonego we wtorek zebrania Episkopatu był koncyliacyjny. Biskupi przypomnieli, że aktualna jest ich chęć do otworzenia korytarza.
Stare przysłowie mówi, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale wypowiedź prezesa PiS dla „Rzeczpospolitej", w której poparł ideę korytarzy, może zmienić nastawienie rządu do sprawy. Trudno się spodziewać, że jutro wyda zgodę na ich uruchomienie, ale z pewnością to ważny krok.