14 marca mijają 44 lata od katastrofy lotniczej na Okęciu, w której wśród 77 pasażerów i 10 członków załogi zginęła między innymi Anna Jantar. 29-letnia wokalistka, u szczytu swojej popularności, pozostawiła imponujący dorobek muzyczny, po który fani sięgają do dziś. Nad jakością publikacji czuwa jej córka Natalia Kukulska, która w wywiadzie udzielonym serwisowi Kobieta.rp.pl opowiada o tym, co według niej przesądza o niesłabnącej popularności utworów mamy oraz o nieuchwytności życia, trafnie ujętej w rodowym nazwisku Anny Jantar.
W jaki sposób obchodzi pani rocznicę 14 marca?
Może słowo obchodzę nie jest do końca adekwatne. Ona po prostu jest, a ja zawsze o niej pamiętam. Taką tradycją jest moje pojawienie się na cmentarzu, akurat teraz kiedy rozmawiamy, właśnie wracam z cmentarza. Byłam tam sama i zawsze jest to dla mnie moment intymny. Natomiast tak się składa, że w tym roku rzeczywiście jest o czym powiedzieć, ponieważ po wielu latach od nagrania ostatniej płyty mojej mamy, która wyszła tuż przed jej śmiercią, w 1979 roku, i nosiła tytuł „Anna Jantar”, firma MTJ, która przejęła prawa po poprzednim wydawcy i wydała ją w formie cyfrowej. Znajdują się na niej między innymi takie utwory, jak: „Nic nie może wiecznie trwać”, „Tylko mnie poproś do tańca” czy „Wielka Dama”. Ta płyta nigdy wcześniej nie miała swojej wersji cyfrowej i właśnie w tym roku została wydana w takiej formie po raz pierwszy, dosłownie kilka dni temu. Myślę, że dla fanów to jest wspaniała wiadomość. Ludzie szukali tych utworów i mieli je wprawdzie na płycie winylowej i na CD, ale w cyfrze nie były dotychczas dostępne. Zbiegło się to z rocznicą.
Wspaniała wiadomość! Czy zdarzało się, że w przestrzeni publicznej pojawiały się płyty wydawane bez państwa wiedzy?
Tak, było bardzo dużo takich sytuacji. Natomiast ja jestem poniekąd strażniczką pamięci o mamie. Chciałabym, żeby to, co wychodzi, miało dobrą jakość. Zdarzyło mi się zobaczyć płytę z takim, w cudzysłowie, koszmarkiem na okładce i nie chciałabym, aby publikacje poświęcone mamie miały niską jakość, jeśli chodzi o szatę graficzną czy przypadkowy dobór piosenek. Chcę, żeby było to pod moją kontrolą i staram się nie dopuszczać do upubliczniania rzeczy, które w moim mniemaniu są złej jakości. Dużo było też pięknych wydawnictw, a wśród nich chyba najpiękniejszy, czteropłytowy album mamy – „Wielka Dama”, na którym znalazła się olbrzymia liczba utworów. Natomiast ten album się już wyprzedał i można powiedzieć, że teraz jest to biały kruk, bardzo trudno dostępny. Ludzie nadal chętnie sięgają po tę muzykę, wymieniają się pamiątkami.