Przez ostatnich parę lat życia Adolf Dymsza chorował na demencję starczą, choć miał wówczas niewiele ponad 70 lat. Być może była to szybko postępująca choroba Alzheimera. Jego żona, Zofia z Olechnowiczów, sama borykała się bólami kręgosłupa, nie mogła więc na co dzień w pełni opiekować się coraz bardziej niesamodzielnym mężem. Wspólnie z dorosłymi córkami zdecydowała o oddaniu Dymszy do domu opieki prowadzonego przez siostry zakonne w Górze Kalwarii. W owych czasach taka postawa była rzadkością, dlatego zwłaszcza najmłodszą z córek – Anitę, wtedy popularną aktorkę – spotkał za to środowiskowy ostracyzm (do Anity jeszcze powrócę).