Pomoc USA dla ZSRR. Jak Amerykanie uzbrajali Armię Czerwoną

Bez zachodnich dostaw ZSRR nie rozwinęłaby produkcji wojennej do poziomu zapewniającego zwycięstwo nad III Rzeszą, a radziecka logistyka kompletnie by się załamała.

Publikacja: 01.03.2024 03:00

Dowódca radzieckiej jednostki obserwuje przejeżdżającą kolumnę amerykańskich jeepów wysłanych do ZSR

Dowódca radzieckiej jednostki obserwuje przejeżdżającą kolumnę amerykańskich jeepów wysłanych do ZSRR w ramach programu lend-lease

Foto: Sovfoto/Universal Images Group via Getty Images

Radziecki mit wielkiej wojny ojczyźnianej, jak Rosjanie nazywają II wojnę światową, nie sprowadza się wyłącznie do kwestii ściśle militarnych oraz bohaterstwa radzieckiego żołnierza. To także mit o niewyczerpanych zasobach Rosji Radzieckiej oraz jej gigantycznym potencjale przemysłowym. Mity mają jednak to do siebie, że zawierają więcej nieprawdy i półprawd niż faktów. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Prawda jest bowiem taka, że gdyby nie amerykańskie dostawy, ZSRR miałby po klęsce 1941 r. nie tylko poważne kłopoty, aby dotrwać do momentu przestawienia gospodarki na wojenne tory, ale także z jej rozwinięciem do poziomu, który zapewniałby wystarczający poziom dostaw na front. Przyznał to nawet Stalin, mówiąc na konferencji w Teheranie (1943 r.): „Najważniejszą rzeczą są tu maszyny. Stany Zjednoczone dowiodły, że mogą produkować od 8 tys. do 10 tys. samolotów miesięcznie (…). W ten sposób Stany Zjednoczone dały się poznać jako kraj maszyn. Bez tych maszyn, otrzymanych w ramach lend-lease, przegralibyśmy wojnę”. Z kolei Nikita Chruszczow wspominał, że: „Kiedy my prowadziliśmy między sobą »luźne rozmowy«, Stalin mówił wprost, że jeśliby Stany Zjednoczone nam nie pomagały, nie wygralibyśmy tej wojny. Sam na sam z wojskami hitlerowskich Niemiec nie wytrzymalibyśmy ich naporu i przegralibyśmy”.

Od razu dodajmy jednak, że po wojnie wpływ amerykańskich dostaw na zwycięstwo ZSRR nad Niemcami był bagatelizowany przez sowiecką propagandę i popadał w coraz większe zapomnienie – zastępowany mitem o niewyczerpanych zasobach i gigantycznych możliwościach produkcyjnych Rosji Radzieckiej. Stąd po wojnie w swoich wspomnieniach marszałek Gieorgij Żukow pisał: „Otrzymaliśmy ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii 18 700 samolotów, 10 800 czołgów, 9600 dział. W stosunku do ogólnej ilości uzbrojenia, w jakie naród radziecki wyposażył swoją armię w latach wojny, dostawy te stanowiły raptem cztery procent uzbrojenia. Niewątpliwie miało to określone znaczenie, ale nie można mówić o decydującej roli”. A jak było w rzeczywistości?

Czytaj więcej

Józef Stalin i Gruzja – dzieje toksycznej relacji

Nie tylko czołgi i samoloty

Według szacunków rosyjskich historyków do ZSRR wysłano m.in. 427 tys. samochodów, 22 tys. samolotów (ZSRR w czasie wojny wyprodukował ponad 157 tys. samolotów), 13 tys. czołgów, 9 tys. traktorów, 2 tys. lokomotyw, 11 tys. wagonów, 3 mln ton benzyny lotniczej, 350 tys. ton materiałów wybuchowych, 15 mln par butów, 70 mln m² tkanin ubraniowych, 4 mln opon oraz 200 tys. km drutu telefonicznego.

Po wojnie wpływ amerykańskich dostaw na zwycięstwo ZSRR nad Niemcami był bagatelizowany przez sowiecką propagandę.

Z pozoru może się to wydawać niewiele. Do końca 1945 r. w ZSRR wyprodukowano bowiem około 57 tys. samych czołgów T-34. Musimy jednak pamiętać, że Armia Czerwona w latach 1941–1943 traciła więcej czołgów, niż produkował radziecki przemysł. Dodatkowo z danych historycznych wynika, że dostawy surowców od zachodnich aliantów były na takim poziomie, że wystarczały na produkcję pancerzy do 45 tys. czołgów. Gdyby zatem nie te dostawy, produkcja radzieckiego przemysłu nie byłaby na tak imponującym poziomie, jaki udało się radzieckiej gospodarce uzyskać. Choć od razu dodajmy, że w porównaniu z USA i tak nie było to wiele. Swojego najsłynniejszego czołgu, czyli Shermana, Stany wyprodukowały bowiem w różnych wersjach ok. 50 tys., natomiast przemysł lotniczy dostarczył ok. 300 tys. maszyn, w tym 200 tys. w wersjach bojowych.

Bez zachodnich dostaw, przede wszystkim z USA, kompletnie załamałby się także radziecka logistyka. W ramach amerykańskiego i brytyjskiego wsparcia do ZSRR trafiło aż 375 tys. ciężarówek, 50 tys. pojazdów terenowych (Willys) i 32 tys. motocykli. Według szacunków rosyjskich historyków do ZSRR zachodni alianci wysłali w sumie 427 tys. różnego rodzaju samochodów. W tym samym czasie przemysł ZSRR dostarczył niecałe 267 tys. samochodów. Jak wynika z dostępnych źródeł, pod koniec wojny w radzieckim „parku samochodowym” niemal 33 proc. stanowiły pojazdy z dostaw dokonywanych w ramach lend-lease. Kolejne 9 proc. to były pojazdy zdobyczne, a jedynie 58 proc. pojazdy wyprodukowane przez przemysł ZSRR. Przemysł, który bez dostaw od zachodnich aliantów, też nie byłby w stanie rozwinąć produkcji na taką skalę, jak miało to miejsce w latach 1943–1945.

Czytaj więcej

Jak zmarł Józef Stalin? Tajemnica śmierci czerwonego cara

Sprzęt zachodni charakteryzował się przy tym większą niezawodnością i ładownością niż pojazdy produkowane w ZSRR. Dobrym na to przykładem są słynne radzieckie katiusze, które montowano prawie wyłącznie na podwoziu amerykańskich studebakerów. Spośród wyprodukowanych w czasie wojny 20 tys. sztuk wyrzutni zaledwie 600 zostało zamontowanych na podwoziu rodzimych ciężarówek ZIS-6. Całą resztę zamontowano na podwoziu studebakerów.

Lokomotywy, wagony, obrabiarki, surowce...

Radziecka logistyka opierała się zresztą nie tylko na przesyłanych z zachodu pojazdach samochodowych. W czasie wojny alianci dostarczyli do ZSRR blisko 2 tys. lokomotyw (ponaddwukrotnie więcej, niż wytwarzał radziecki przemysł), 11 tys. wagonów i ogromne ilości torów. W tym ostatnim przypadku dostawy stanowiły ponad 90 proc. tego, co produkował sam Związek Radziecki. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w latach 1943–1945 sowiecki przemysł wyprodukował zaledwie ok. 1800 lokomotyw i nieco ponad 1000 wagonów.

427 tys.

Według szacunków rosyjskich historyków, tyle samochodów wysłano do ZSRR

O wojennej produkcji przemysłu radzieckiego często mówi się z podziwem, podkreślając gigantyczny wręcz wzrost. Zapomina się przy tym, że po klęsce 1941 r. przemysł ten nie byłby w stanie rozwinąć swojego potencjału w takim stopniu, gdyby nie dostawy od zachodnich aliantów, w tym głównie od USA, które dostarczały ZSRR nie tylko niezbędne do produkcji surowce, ale także niezbędne urządzenia, w tym m.in. obrabiarki. I znów w źródłach możemy doszukać się informacji, że od USA Związek Radziecki otrzymał 38,1 tys. obrabiarek i tokarek, z Wielkiej Brytanii zaś 6,5 tys. obrabiarek. Bez tych dostaw Sowietom trudno byłoby rozwinąć produkcję na taką skalę, jak zrobili to w czasie wojny.

Podobnie jak bez ciągłych dostaw zachodnich surowców. Zwłaszcza że po 1941 r. przemysł sowiecki znalazł się w głębokim kryzysie. W 1940 r. ZSRR produkował 18,3 miliona ton stali, wybuch wojny i utrata najważniejszych regionów przemysłowych doprowadziły do gwałtownego zmniejszenia produkcji. W 1942 r. wyprodukowano tylko 8,1 miliona ton i dopiero w 1945 r. udało się zwiększyć produkcję do 12,3 miliona ton.

Czytaj więcej

Historia rosyjskich dezerterów

Na tym tle dostawa od zachodnich aliantów ma poziomie 142 tys. t stali wydaje się znikoma, tyle że dostawy te obejmowały nie byle jaką stal, bo wysokogatunkową stal narzędziową. Z USA płynęły też dostawy surowców niezbędnych do produkcji stali pancernej: 13,8 tys. t niklu czy też 16,9 tys. t koncentratu molibdenu. Jak już wspomniałem, była to wystarczająca ilość do wyprodukowania 45 tys. czołgów.

Alianci dostarczyli także 266 tys. t mosiądzu wykorzystanego do produkcji pocisków artyleryjskich, 121 tys. t prochu, 46 tys. t dynamitu, 146 tys. t gotowego trotylu i 114 tys. t toluenu. Natomiast dostawy benzyny lotniczej – realizowane od sierpnia 1941 r. do września 1945 r. – stanowiły aż 57 proc. sowieckiej produkcji. Przez ocean płynęły także gigantyczne dostawy żywności i odzieży.

W latach 1941–1945 do ZSRR trafiło 17 milionów ton różnych surowców, towarów i sprzętu o łącznej wartości ponad 11 miliardów ówczesnych dolarów, co odpowiada obecnie kwocie zbliżonej do 170–180 mld dol.

Radziecki mit wielkiej wojny ojczyźnianej, jak Rosjanie nazywają II wojnę światową, nie sprowadza się wyłącznie do kwestii ściśle militarnych oraz bohaterstwa radzieckiego żołnierza. To także mit o niewyczerpanych zasobach Rosji Radzieckiej oraz jej gigantycznym potencjale przemysłowym. Mity mają jednak to do siebie, że zawierają więcej nieprawdy i półprawd niż faktów. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Prawda jest bowiem taka, że gdyby nie amerykańskie dostawy, ZSRR miałby po klęsce 1941 r. nie tylko poważne kłopoty, aby dotrwać do momentu przestawienia gospodarki na wojenne tory, ale także z jej rozwinięciem do poziomu, który zapewniałby wystarczający poziom dostaw na front. Przyznał to nawet Stalin, mówiąc na konferencji w Teheranie (1943 r.): „Najważniejszą rzeczą są tu maszyny. Stany Zjednoczone dowiodły, że mogą produkować od 8 tys. do 10 tys. samolotów miesięcznie (…). W ten sposób Stany Zjednoczone dały się poznać jako kraj maszyn. Bez tych maszyn, otrzymanych w ramach lend-lease, przegralibyśmy wojnę”. Z kolei Nikita Chruszczow wspominał, że: „Kiedy my prowadziliśmy między sobą »luźne rozmowy«, Stalin mówił wprost, że jeśliby Stany Zjednoczone nam nie pomagały, nie wygralibyśmy tej wojny. Sam na sam z wojskami hitlerowskich Niemiec nie wytrzymalibyśmy ich naporu i przegralibyśmy”.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie