Najpierw była „Bogurodzica", a potem „Warszawskie dzieci" Andrzeja Panufnika w nowej aranżacji zamówionej przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Ktoś mógł pomyśleć, że Malta Festival uległ presji ministra kultury Piotra Glińskiego, żeby uzyskać dotację 300 tysięcy, której nie chciał wypłacić, w związku z tym, że kuratorem poznańskiego festiwalu był Oliver Frljić, reżyser skandalizującej „Klątwy" w stołecznym Teatrze Powszechnym. Tak jednak nie było.
– Cieniem położyła się sytuacja z Ministerstwem Kultury – mówił przed koncertem Laibach Michał Merczyński, dyrektor Malty. – Ale zorganizowaliśmy się. Zbiórka na portalu Wspieraj Kulturę pod hasłem „Zostań ministrem kultury" przyniosła 300 tysięcy zł od ponad 1800 darczyńców i trzech firm. Trwa licytacja darów wielu artystów, którą zainicjował Mariusz Wilczyński. Dochód ze swojego występu przekaże nam Zenon Laskowik. Solidarnie pomogły nam wszystkie instytucje, z którymi współpracujemy.
Cenzura jako pożywka
Presja polityków przyniosła skutek odwrotny do założonego, tak jak wiele wcześniejszych prób karania bądź cenzurowania ludzi sztuki. Jednocześnie cenzura stanowi pożywkę dla takich artystów jak Frljic i Laibach, którzy uwielbiają prowokować.
Jednak słoweńska grupa, posługująca się sloganem „Polityka to najważniejsza i wszechogarniająca sztuka", obnaża kłamstwo i hipokryzję nie tylko polityków. Jej marszowa stylistyka, nawiązująca przewrotnie do faszyzmu i komunizmu, ujawnia tęsknoty do kultu siły i przemocy, ukryte za dekoracją europejskich i demokratycznych wartości. A także niezrozumiałą zwłaszcza w naszej części Europy fascynację faszyzmem czy ruchami neopogańskimi, które dochodzą do głosu m.in. w postaci ONR i Młodzieży Wszechpolskiej – w kraju, gdzie 6 mln ludzi padło ofiarą faszystów. Kompozycję „Tańcz z Laibachem" ilustrował wymowny marsz szkieletów.
Artyści z byłej Jugosławii mają szczególne prawo do ostrzegania przed kryzysem demokracji, co było celem maltańskiego programu „Platforma Bałkany". Ledwie 20 lat temu byli przecież świadkami wybuchu nacjonalistycznych fobii i religijnego fanatyzmu. Milica Tomić w „Sans Souci: Four Faces of Omarska" przypomniał w Poznaniu tajemnice dawnej jugosłowiańskiej kopalni rudy żelaza, której właścicielem jest teraz globalny koncern. Wraz z lokalnymi politykami cenzuruje historię budynków, które w latach 90. służyły bośniackim Serbom za obóz koncentracyjny dla politycznych więźniów. Uniemożliwia powstanie centrum pamięci. Robotnicy muszą pracować w miejscach kaźni.