Podwyżka płacy minimalnej. Unia wymusi nowe zasady. Kto zyska?
Wiele wskazuje jednak, że to ostatnia taka zmiana najniższej pensji. Do 15 listopada 2024 r. Polska musi wdrożyć unijną dyrektywę o adekwatnych wynagrodzeniach minimalnych. Nie zobowiązuje ona do wprowadzenia jednolitej najniższej pensji w całej UE. Przewiduje, że minimalne wynagrodzenia mają być odpowiednie, czyli np. czy stanowią 50 proc. przeciętnej pensji albo 60 proc. mediany wynagrodzeń.
Takie powiązanie minimalnej pensji z konkretnymi wartościami ograniczyłoby pokusy polityków. W Polsce najniższa pensja często szybciej rosła w latach wyborczych. Dla przykładu w 2019 r. rząd zadbał o to, aby wzrosła aż o 350 zł (o 15,6 proc.). Dlatego przedsiębiorcy liczą na to, że unijne przepisy zastopują w przyszłości galopujące podwyżki.
— Chociaż warto przypomnieć, że ustawodawca europejski ustala w tym zakresie jedynie poziomy referencyjne, które zresztą już wypełniamy, a reszta zależeć będzie od projektodawcy krajowego — podkreśla Łukasz Kozłowski.
Pracownicy chcą wyższych pensji. „Firmy stać na podwyżki”
Kwestię tę inaczej oceniają związkowcy. Uważają, że zaproponowana podwyżka jest za niska.
— Rząd powinien mieć na uwadze, że płaca minimalna jest nie tylko kategorią ekonomiczną, ale też społeczną. Przy jej ustalaniu należałoby zatem spojrzeć nie tylko na kondycję firm z sektora MŚP, ale też sytuację gospodarstw domowych. W efekcie powinniśmy robić wszystko, aby eliminować nierówności dochodowe pomiędzy pracownikami a osobami pracującymi na własny rachunek — mówi Norbert Kusiak z OPZZ.
Przekonuje jednocześnie, że same firmy stać na podwyżki, dane bowiem pokazują, że odnotowały one zysk netto nawet wyższy niż w 2022 r.