Po podpisaniu w poniedziałek wieczorem przez prezydenta tzw. ustaw naprawczych wszystko przebiegło zgodnie ze scenariuszem, który nakreśliła partia rządząca. Andrzej Duda już we wtorek wskazał w trybie awaryjnym p.o. prezesa TK. Została nim, zgodnie z przewidywaniami, Julia Przyłębska. Jednocześnie ślubowanie w ekspresowym tempie złożył nowy sędzia Michał Warciński, który zastąpił sędziego Andrzeja Rzeplińskiego.
Następny ruch należał do sędzi Przyłębskiej, która najpierw dopuściła do orzekania trzech sędziów nieuznawanych dotąd przez Andrzeja Rzeplińskiego, a następnie zwołała Zgromadzenie Ogólne, które wybrało i przedstawiło prezydentowi dwóch kandydatów na nowego prezesa (Julię Przyłębską i Mariusza Muszyńskiego).
Udziału w głosowaniu odmówili sędziowie z rekomendacji PO. Ich postawa nie miała wpływu na przebieg Zgromadzenia. Ustawa wprowadzająca przepisy o TK zrezygnowała bowiem z obowiązującego dotychczas kworum (dziesięciu sędziów) wymaganego, aby decyzje ZO były wiążące.
Dynamika tych wydarzeń pokazuje, że wybór nowego prezesa jest kwestią godzin (nie nastąpiło to jednak do zamknięcia tego wydania „Rzeczpospolitej").
W efekcie jest już pewne, że nowy prezes i wiceprezes pochodzą z rekomendacji PiS. Nie zanosi się również na to, aby po odejściu prezesa Rzeplińskiego pozostała ósemka sędziów z rekomendacji PO kwestionowała konstytucyjność tzw. trybu awaryjnego wyboru nowych władz, a także umocowania p.o. prezesa. W tym scenariuszu kierownictwo nad TK miał przejąć Stanisław Biernat, dotychczasowy wiceprezes, powołując się na konstytucję. Wynikało to z licznych wypowiedzi obrońców Trybunału, z prezesem Rzeplińskim na czele.