Liberalizacja rynku gazowego w Polsce postępuje od dwóch lat – najpierw uruchomiono giełdę gazu w ramach Towarowej Giełdy Energii, a następnie zobligowano Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo do sprzedaży znaczącej ilości surowca poprzez giełdę (tzw. obligo giełdowe). Równocześnie na krajowym rynku pojawili się konkurenci PGNiG – firmy m.in. powiązane z zachodnimi koncernami energetycznymi, oferujące gaz dla przemysłu, czyli największych odbiorców.
– Dostosowujemy swoją strategię do nowej sytuacji i nie obawiamy się znaczącej utraty klientów, choć nie jest tajemnicą, że firmy zdywersyfikują dostawy – mówił w czasie debaty pt. „Jak obniżyć ceny gazu w Polsce" dyrektor oddziału obrotu hurtowego PGNiG Bartłomiej Korzeniewski. – Nasze obawy wynikają jedynie z konieczności realizacji kontraktu jamalskiego na dostawy gazu z Rosji, obowiązującego do końca 2022 roku, ale obecnie wydaje się, że nie ma zagrożenia, iż będziemy płacić za nieodebrany gaz.
Dzięki uruchomieniu giełdy gazowej i wprowadzeniu obliga giełdowego – w opinii uczestników debaty – doszło do faktycznego otwarcia rynku. – Choć PGNiG pozostanie dominującym dostawcą dla największych odbiorców przemysłowych i dla gospodarstw domowych, to jest miejsce na polskim rynku dla alternatywnych dostawców, mających – tak jak nasza firma – ofertę skierowaną głównie dla dużych i średnich firm oraz dla małych odbiorców przemysłowych – powiedział Piotr Kasprzak, członek zarządu ds. operacyjnych Hermes Energy Group. – A takich podmiotów jest w kraju kilkadziesiąt tysięcy.
Hermes w ubiegłym tygodniu został uczestnikiem giełdy gazowej. Grupa tzw. średnich firm (poza przemysłem), zużywających od miliona do 20 mln m sześc. gazu rocznie, w sumie wykorzystuje niemal jedną trzecią całego gazu w Polsce, podczas gdy roczny popyt na ten surowiec w kraju sięga 16 mld m sześc.