- Polska polityka musi być inna: pokora, praca, umiar, roztropność w działaniu i odpowiedzialność, a przede wszystkim słuchanie obywateli. To zasady, którymi będziemy się kierować, koniec z arogancją i pychą – przekonywała w listopadzie 2015 roku obejmująca tekę premiera Beata Szydło. Ucieszyłem się: nie lubię aroganckiej władzy, bo ta – posiadając nade mną rozliczne przewagi w siłach i środkach, którymi dysponuje – potrafi być uciążliwa. Niestety dziś czuję się zaniepokojony, bo najwyraźniej nie do końca zrozumiałem myśl premier Szydło. A wszystko przez tą pamięć.
Rok 2010: Asystent ówczesnego szefa MSZ Maciej Zegarski podczas wizyty w Afganistanie pozuje do zdjęcia w hełmie, na który naciągnięte są damskie stringi. Zegarski ma wówczas 28 lat – cóż młodość musi się wyszumieć. Ale nie musi robić tego w wielkiej polityce. 28-latek próbuje się bronić, ale ostatecznie przeprasza, przyznaje, że musi ponieść konsekwencje i odchodzi.
W tym samym czasie media ujawniają, że w gronie doradców ministra Sikorskiego jest 23-letnia Maya Rostowska, córka ówczesnego wicepremiera Jacka Rostowskiego. O Mai robi się głośno, bo również jest fanką oryginalnych zdjęć – na jednym z nich pozuje przy plakatach z apelem o niezbyt rycerskie traktowanie kobiety. Zarzuty są jednak poważniejsze: chodzi o to, że Maya Rostowska dopiero co skończyła studia w Londynie i posiadając praktycznie zerowe doświadczenie polityczne od razu znalazła sobie miejsce w gabinecie politycznym ministra. W tym wypadku honorowej dymisji nie ma, Maya pracuje w MSZ jeszcze kilka miesięcy po czym wyjeżdża uczyć się dalej do USA. Interesująco brzmi jednak odnaleziony w czeluściach internetu wpis na ten temat umieszczony na stronie internetowej tczewskiego PiS. Otóż w 2011 roku działacze tej partii zauważyli, że nie jest powodem do dumy fakt, iż w gabinecie politycznym szefa MSZ pracuje osoba, która „ledwo skończyła studia i jak wynika z oficjalnej informacji MSZ wcześniej nie miała żadnego doświadczenia zawodowego”. Wiadomo – arogancka władza.
Z kolei w 2013 roku „Rzeczpospolita” ujawniła, że ówczesnemu szefowi MSW Bartłomiejowi Sienkiewiczowi doradzają, jako członkowie jego gabinetu politycznego, 21-letni wówczas Adam Malczak i 23-letni Paweł Polak. To zaniepokoiło ówczesnego posła PiS (dziś wiceprezesa zarządu PKO BP) Maksa Kraczkowskiego, który martwił się o to, iż „zatrudnianie przez ministrów bardzo młodych doradców bez odpowiedniego postępowania kwalifikacyjnego z obejściem rozporządzenia zaniepokoił opinię publiczną z uwagi na prawdopodobne małe doświadczenie tak młodych pracowników w sprawowaniu urzędniczych funkcji”.
Nic więc dziwnego, że PiS – chcąc ukrócić arogancję władzy – zaproponował w 2012 roku likwidację gabinetów politycznych, które – jak mówił ówczesny rzecznik tej partii Adam Hofman – są „przechowalnią dla ludzi, których kompetencje nie są do końca udowodnione” i apelował, by „zamiast gabinetów politycznych w ministerstwach, powstawały gabinety stomatologiczne w szkołach”.