To bardzo delikatny moment, bo nie tylko za kilka dni mamy Boże Narodzenie, ale i trwają negocjacje o warunkach wyjścia tego kraju z Unii Europejskiej.
Odwoływane są loty, rejsy promów i kursy pociągów. W Dover na przejściach morskich panuje chaos, ponieważ zostały one zamknięte, podobna sytuacja jest w portach przyjmujących promy z Francji, Belgii oraz Holandii. Na stacjach kolejowych w Londynie w ostatnią niedzielę 20 grudnia panował tłok, ponieważ jak najwięcej osób starało się wydostać z Londynu.
Paraliż transportowy został spowodowany informacjami o zmutowanej, bardziej zaraźliwej (o 70 proc.) wersji wirusa COVID-19, który został wykryty w Londynie i wymknął się spod kontroli. To dlatego dosłownie z dnia na dzień rząd brytyjski zdecydował się zamknąć nie tylko stolicę, ale i południowo-wschodnią Anglię uziemiając jednocześnie 16 mln mieszkających tam ludzi.
Szybko przyszła też reakcja krajów europejskich, które w obawie przed zmutowanym wirusem zamknęły się na ruch z Wielkiej Brytanii bądź zamierzają to zrobić w najbliższych dniach. Francuzi w ostatnią niedzielę wstrzymali na 48 godzin ruch przyjazdowy z Wielkiej Brytanii, podobnie zrobili Holendrzy i Belgowie. Niemcy, Włosi i Szwedzi oraz Belgowie zawiesili rejsy lotnicze do tego kraju do 31 grudnia. Holendrzy zablokowali przyjazdy i samoloty z Heathrow do Amsterdamu lecą na pusto.
Ruch z Polski do Wielkiej Brytanii jeszcze odbywa się normalnie, ale — jak poinformował rzecznik rządu Piotr Muller — będzie wstrzymany w nocy z poniedziałku 21 grudnia na wtorek 22 grudnia. Natomiast wszyscy, którzy przyjadą z Wielkiej Brytanii do Polski będą poddawani testom na możliwość zakażenia COVID-19. Z kolei Irlandczycy do wtorku 22 grudnia wstrzymali połączenia lotnicze z Wielką Brytanią. Pasażerowie odwołanych rejsów mają prawo do bezkosztowej zmiany rezerwacji na inny termin bądź vouchera uprawniającego do wykupienia biletu w dowolnym kierunku. Linie jednak zapowiadają, że w tym przypadku nie będą zwracać pieniędzy za wykupione bilety.