Teraz o oderwaniu mówią zachodnie prowincje kraju, uzależnione od dochodów z wydobycia i sprzedaży ropy naftowej, w związku z obawami, że wschodnia, liberalna i wielkomiejska część Kanady chce realizować politykę ich kosztem.
- Czy to możliwe? Tak. Ludzie są wściekli - mówi Randy Hoback, członek Konserwatywnej Partii Kanady z prowincji Saskatchewan. - Nigdy czegoś takiego nie widziałem - dodaje.
Mieszkańcy Alberty i Saskatchewan oczekiwali zmiany władz w Ottawie po wyborach w związku z słabnącym poparciem władz do rozbudowy przybrzeżnych gazociągów i konfliktami handlowymi z Chinami, które odbijały się na dochodach rolników - pisze "Politico".
Dążenia do zmiany władzy w zachodnich prowincjach dały się zaobserwować w wyborach - niemal wszystkie mandaty przypadające na Albertę i Saskatchewan zdobyli konserwatyści (Partia Liberalna zdobyła tu tylko jeden mandat). Nie przełożyło się to jednak na wynik wyborów na szczeblu federalnym, ponieważ partia Trudeau wygrała w dużych miastach na wschodzie Kanady, w tym w Toronto i Montrealu.
W efekcie w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się dyskusje o "Wexicie" - czyli oderwaniu się zachodniej Kanady od reszty kraju.