– Na szczęście, gdy to się zaczęło, mieliśmy w pobliżu wielu policjantów. Dlatego czas przemocy był bardzo krótki – tłumaczył szef policji w Daytona w Ohio.
Tuż po północy w niedzielę przed jednym z barów w śródmieściu mężczyzna zaczął strzelać z karabinu. Mimo że był ubrany w kamizelkę kuloodporną, policjanci zabili go w ciągu minuty. Ale i tak wszędzie na ulicy leżały ciała: zginęło dziewięć osób, a 26 zostało rannych. – Setki osób byłyby dziś martwe, gdyby nie policja – mówił burmistrz miasta.
Policja na razie nie podaje motywów czynu, ale sądząc z włożonej przez mordercę kamizelki kuloodpornej, musiał się on przygotowywać do tego ataku.
Akt tchórzostwa
Trzynaście godzin wcześniej, na drugim końcu USA, w słynnym El Paso na samej granicy z Meksykiem 21-latek uzbrojony w kałasznikowa zabił 19 osób, a 40 ranił. Patrick Crusius zaatakował w hipermarkecie Walmart znajdującym się na terenie dużego centrum handlowego. Za tydzień, w poniedziałek, w Teksasie zaczyna się rok szkolny, w centrum były promocje na wyprawki szkolne. Dlatego w sklepie było do trzech tysięcy osób, z czego większość stanowili rodzice. – Ja chcę tylko znaleźć moją mamę! Chcę wiedzieć, czy żyje – wołała dziewczyna przed sklepem w kilka godzin po strzelaninie.
Tym razem sprawca został złapany żywy, choć wydaje się, że przygotowany był na śmierć. Mimo że leżące na granicy (i wraz z dwoma sąsiednimi miastami tworzące 2,5-milionową metropolię) El Paso cieszyło się opinią „jednego z najbardziej bezpiecznych miast w USA". Ale Crusius przyjechał tam 1000 kilometrów z przedmieść teksańskiego Dallas, gdzie mieszkał. W internecie pozostawił trzystronicowy manifest, w którym zapowiedział walkę z „inwazją hiszpańskojęzycznych na Teksas". Wyraził też podziw dla Nowozelandczyka Brentona Tarranta, który 15 marca przed dwoma meczetami w Christchurch (na Nowej Zelandii) zamordował ponad 50 osób.