Kampania w Warszawie w niczym nie przypomina - a takie porównanie się pojawia niemal od samego początku - tej z 2015 roku. Pisaliśmy na łamach "Rzeczpospolitej" dlaczego tak jest. Faworytem tych wyborów nadal jest Trzaskowski. I nie zmienia tego fakt, że to Jaki w tym tygodniu narzucił ton, a Trzaskowski i jego doradcy nie potrafili na to odpowiedzieć. Im dłużej jednak takie wrażenie istnieje i umacnia się w mediach, tym łatwiej będzie Jakiemu prowadzić kampanię i przekonywać mieszkańców stolicy do swoich racji.
Głównym sukcesem akcji #100imyPodBlokiem nie jest przecież rozdanie kilkuset jabłek mieszkańcom warszawskich osiedli. Nie o to chodziło. Wpływ wszystkich rozmów Jakiego na elektorat blisko dwumilionowego miasta, również na tym etapie, nie jest wielki, chociaż oczywiście każda uściśnięta dłoń się liczy. Sukces polegał na czymś innym: zbudowaniu wrażenia, że kandydat Zjednoczonej Prawicy przyciąga tłumy, jest wokół niego entuzjazm i polityczny impet. To się udało.
Żeby nie było wątpliwości: u wielu spotkanych ludzi w Warszawie Jaki budzi autentycznie entuzjazm. A wiceminister sprawiedliwości dobrze radzi sobie w polityce "jeden na jednego" - rozmowach na bazarach, pod blokiem czy w komunikacji miejskiej. Dzięki wsparciu prawicowej internetowej "maszyny" - ludzi relacjonujących minuta po minucie każde wydarzenia, tworzących opowieść o tym, jak dobrze przyjmowany jest Jaki kandydat Zjednoczonej prawicy, zbudował on, dzięki serii spotkań w tym tygodniu, wrażenie, że oto powstaje fala, która już się nie zatrzyma.
Sztab Platformy mógł to wszystko przewidzieć. Na łamach "Rzeczpospolitej" pisaliśmy, że kampania jest teraz totalna, toczy się minuta po minucie. I minuta po minucie dziennikarze porównują to, co robią kandydaci. Wystarczyła krótka przerwa w kampanijnej aktywności na początku tygodnia i dziennikarze uznali, że Trzaskowski zniknął. Po tym wszystkie jego działania były już reaktywne, co nie mogło skończyć się dobrze. Sztab stał się ofiarą własnej retoryki "wysokiego pressingu". Bo w obecnych warunkach każda zapowiedź, każda obietnica jest od razu weryfikowana.
Sztab Trzaskowskiego nie potrafił znaleźć skutecznej odpowiedzi na akcję Jakiego. Ponownie powstało medialne wrażenie, że jest w defensywie, mimo że w kampanii fundamentalnie nie zmieniło się przecież tak wiele. Oczywiście były w tym tygodniu dwa inne tematy, które to wrażenie wzmacniały. Pierwszy to kwestia zamknięcia klubokawiarni "Państwomiasto". Drugi - realny i bardzo namacalny - kryzys ze śmieciami, zwłaszcza na Mokotowie. To ostatnie to wręcz wymarzony temat dla konkurentów Trzaskowskiego.