W twórczości Jacka Kaczmarskiego jest piosenka zatytułowana „Syn marnotrawny". Jej bohater, opisując otaczający go świat, mówi tak: „Wokół wszyscy na wyścigi się bogacą/ Są i tacy, którym płacą nie wiem za co/ Ale cieszą się szacunkiem i urzędem/ Bo czas możliwości wszelakich ostatnio nam nastał...".
Te krótkie wersy jak ulał pasują do otaczającej nas politycznej rzeczywistości. Wszak „czas możliwości wszelakich" nastał i głupcem byłby ten, który by z nich nie skorzystał.
W oczywisty sposób piję do sprawy „zawieszonego" rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza, choć aby być uczciwym, zaznaczę, że w identyczny sposób działała także poprzednia ekipa rządząca. Okazuje się bowiem, że „zawieszony" rzecznik pracuje w resorcie i wedle oficjalnego komunikatu w gabinecie politycznym ministra zajmuje się „analizą dezinformacji medialnej wymierzonej w bezpieczeństwo państwa".
A według ministra Macierewicza: „[Misiewicz] analizuje materiały medialne, analizuje sytuację polityczną, ale przede wszystkim analizuje i przygotowuje analizy związane z zagrożeniami, jakie czasami widać w polskich mediach. Czasami zdarza się, że mamy sygnały z różnych stron, że w mediach są takie rezonanse obcych interesów, no i wtedy trzeba być na to przygotowanym".
Ze słów szefa MON można wnioskować, że Misiewicz jest wyjątkowo zdolnym analitykiem, na którym opiera się cała polityka bezpieczeństwa państwa.