Czy wart blisko 5 mld euro (16,3 mld zł w 2015 r.) i rosnący najszybciej w regionie (o ok. 10 proc.) rynek prywatnych usług medycznych czeka załamanie po wejściu w życie reform ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła? Zdaniem ekspertów utrata kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia na rzecz ujętych w tzw. sieci szpitali placówek publicznych najpierw osłabi prywatną służbę zdrowia, by z biegiem czasu ją wzmocnić, dzięki m.in. ubezpieczeniom prywatnym.
Reforma hamulcem wzrostu
Według raportu PMR „Rynek prywatnej opieki zdrowotnej w Polsce" w 2015 r. cały rynek, uwzględniając także wydatki na leki i tzw. nieleki (m.in. suplementy diety) oraz wydatki na ubezpieczenia zdrowotne, wzrósł o około 6 proc. i osiągnął wartość 39,5 mld zł. Analitycy prognozują, że w latach 2016–2021 będzie się rozwijał w tempie ok. 6,7 proc. średniorocznie. W okresie 2019–2021 analitycy PRM spodziewali się spowolnienia tego tempa ze względu na ustabilizowanie stopy bezrobocia, wolniejszy wzrost konsumpcji oraz zmniejszającą się liczbę ludności w Polsce, jednak zdaniem ekspertów zmiany zapowiadane przez rząd Beaty Szydło mogą w tej prognozie sporo namieszać.
Oprócz przejścia z ubezpieczeniowego systemu służby zdrowia na budżetowy minister Konstanty Radziwiłł planuje utworzenie tzw. sieci szpitali. Ma ona objąć placówki publiczne, które zapewnią zabezpieczenie usług zdrowotnych na danym terenie. Lecznice ujęte w sieci będą finansowane ryczałtowo, a na ich działalność publiczny płatnik przeznaczy 91 proc. budżetu na szpitalnictwo. Pozostałe 9 proc. rozdzielane będzie na drodze konkursów, tak jak dzisiaj.
Spowolnienie inwestycji
Wprowadzenie sieci w lipcu 2017 r. najbardziej uderzy w szpitale prywatne, które dziś stanowią według szacunków 15 proc. wszystkich 800 placówek. 120 podmiotów utrzymujących się dziś głównie dzięki kontraktom z NFZ będzie musiało podjąć decyzję o dalszej działalności. – Od mniej więcej półtora roku widać niepewność po stronie właścicieli placówek prywatnych. Skłonność do podejmowania decyzji o inwestycjach w ochronie zdrowia spada, mniejsze jest też zainteresowanie ze strony inwestorów – mówi Jakub Szulc, były wiceminister zdrowia, dziś dyrektor w EY.
Pociesza jednak, że odpływ publicznych pieniędzy, który dziś może pogrążyć część placówek prywatnych, w dłuższej perspektywie przełoży się na poprawę kondycji całego rynku. – Po zmianie sposobu finansowania z efektywnościowego na budżetowy szpitalowi nie będzie się opłacać leczyć pacjenta i będzie robił wszystko, żeby go nie przyjąć – tłumaczy Jakub Szulc. Jego zdaniem pacjent odrzucony przez system publiczny za część świadczeń, takich jak porady specjalistów czy diagnostykę, zapłaci z własnej kieszeni, Ale na świadczenia szpitalne i zaawansowaną diagnostykę nie będzie go jednak stać.