Ta wojna nie jest niespodzianką, gdyż najpotężniejsze kluby od lat wiedzą, jak dużo można zarobić w Lidze Mistrzów będącej własnością Europejskiej Federacji Piłkarskiej (UEFA).

Superligę, za którą stoją pieniądze banku JP Morgan (ma wyłożyć 3,5 mld euro), tworzą kluby nazywane już przez przeciwników tego projektu „parszywą dwunastką": Manchester United, Manchester City, Liverpool, Arsenal, Chelsea, Tottenham (ostatnie trzy z Londynu), Real Madryt, Barcelona i Athletico Madryt oraz Inter Mediolan, Juventus Turyn i AC Milan. Wielkie kluby z Niemiec (Bayern Monachium i Borussia Dortmund) oraz Francji (Paris Saint-Germain) do frondy nie przystąpiły.

UEFA w reakcji na to zagrożenie powiększyła i zreformowała Ligę Mistrzów. Zapowiada też dyskwalifikację każdego, kto przekroczy próg Superligi.

Pierwsze reakcje kibiców oraz polityków (m.in. premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona i prezydenta Francji Emmanuela Macrona) na powołanie Superligi są zdecydowanie negatywne. Krytykują oni pomysł zrywający z tradycją wiążącą rozgrywki krajowe z europejskimi pucharami. Oznacza to, że walka o futbolowe pieniądze może być długa, a jej finał trudno przewidzieć.