Powstała Superliga. Chciwość zwyciężyła

Dwanaście wielkich klubów z Anglii, Włoch i Hiszpanii ogłosiło powstanie Superligi – elitarnych, zamkniętych rozgrywek dla krezusów.

Aktualizacja: 20.04.2021 06:11 Publikacja: 19.04.2021 19:29

Lider finansowego puczu Florentino Perez, szef Realu Madryt, i Zinedine Zidane

Lider finansowego puczu Florentino Perez, szef Realu Madryt, i Zinedine Zidane

Foto: AFP

To największy przewrót w futbolu od czasu utworzenia w 1992 roku Ligi Mistrzów. Pomysł powołania do życia rozgrywek, które byłyby odpowiednikiem koszykarskiej NBA, krąży po Europie od kilku lat. W nocy z niedzieli na poniedziałek zapowiadana od dawna rewolucja w końcu stała się faktem.

Termin jest nieprzypadkowy. W poniedziałek Europejska Federacja Piłkarska (UEFA) zatwierdziła reformę Champions League. Od 2024 roku liczba uczestników urośnie z 32 do 36, zniknie tradycyjna faza grupowa, będzie wspólna tabela, każdy z uczestników rozegra przed play-offami po dziesięć meczów (obecnie sześć) – połowę u siebie, połowę na wyjeździe. Zwiększy się pula nagród, ale dla bogaczy to wciąż za mało. Twierdzą, że kisząc się we własnym sosie, zarobią jeszcze więcej, co pozwoli im odrobić straty spowodowane koronawirusem, brakiem wpływów z biletów i spadkiem przychodów z praw do transmisji.

„Pandemia przyspieszyła brak stabilizacji w europejskim futbolu. Od lat chcieliśmy poprawić jakość i intensywność rozgrywek międzynarodowych, stworzyć format pozwalający na regularną rywalizację czołowych zespołów i zawodników" – napisali w oświadczeniu założyciele Superligi.

Uderzenie w serce

Na czele buntu stanęło sześć klubów angielskiej Premier League, trzy z włoskiej Serie A i trzy z hiszpańskiej Primera Division. Cała dwunastka w Superlidze grać będzie regularnie. Do tego elitarnego grona dołączą jeszcze trzy drużyny. Wbrew wcześniejszym założeniom nie będzie wśród nich Borussii Dortmund, na razie wyłamali się też ubiegłoroczni finaliści Ligi Mistrzów – Bayern Monachium i sponsorowany przez katarskich szejków Paris Saint-Germain.

„Prezydent z radością przyjął postawę francuskich klubów odmawiających udziału w Superlidze, zagrażającej zasadzie solidarności i wartościom sportowym" – napisało w oświadczeniu biuro prasowe Emmanuela Macrona, a premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zauważył na Twitterze, że „Superliga uderzy w serce narodowych rozgrywek i będzie bardzo niszcząca dla futbolu".

Stawkę uczestników Superligi uzupełniać ma co roku pięć zaproszonych zespołów. W sumie o nowe trofeum powalczy więc 20 ekip. Twórcy nowych rozgrywek działają w pośpiechu, chcą, by wystartowały one jak najszybciej. Możliwe, że nawet już w sierpniu, choć bardziej prawdopodobne jest, że ruszą w przyszłym roku.

Mecze miałyby się odbywać w tygodniu – tak jak dziś Liga Mistrzów i Liga Europy – by nie zakłócać krajowych rozgrywek. Uczestnicy zostaliby podzieleni na dwie grupy po dziesięć ekip. Graliby systemem mecz i rewanż, co każdemu zapewniłoby co najmniej 18 spotkań: dziewięć na własnym stadionie i dziewięć na wyjeździe.

Pierwsza trójka z obu grup awansowałaby bezpośrednio do ćwierćfinałów, drużyny z miejsc 4.–5. czekałyby jeszcze baraże. Tak jak w Lidze Mistrzów w ćwierćfinałach i półfinałach odbywałyby się po dwa spotkania, a finał byłby organizowany na neutralnym terenie.

Do podziału byłoby 3,5 mld euro, zwycięzca mógłby zgarnąć nawet 400 mln – trzy razy więcej niż przed rokiem zarobił Bayern. Głównym sponsorem zostałby amerykański holding JP Morgan.

– Piłka to jedyny globalny sport z ponad 4 miliardami kibiców. Obowiązkiem wielkich klubów jest odpowiadanie na ich pragnienia. Pomożemy futbolowi na każdym poziomie, zaprowadzimy go na należne mu miejsce – obiecuje Florentino Perez.

To właśnie prezes Realu będzie szefem nowego projektu. Jego zastępcami zostaną Joel Glazer (Manchester United) i Andrea Agnelli (Juventus), który zrezygnował z przewodniczenia Europejskiemu Stowarzyszeniu Klubów (ECA), czyli organizacji reprezentującej ponad 200 klubów. W jej zarządzie zasiada m.in. szef Legii Warszawa Dariusz Mioduski.

Jeszcze kilka dni temu Agnelli wypowiadał się przychylnie o zmianach w Lidze Mistrzów, teraz wbił w plecy nóż swojemu przyjacielowi, prezesowi UEFA Aleksandrowi Ceferinowi.

– Nie znam drugiej osoby, która kłamałaby tak często i uparcie jak on. Nie wiedzieliśmy, że blisko nas pracują węże – denerwuje się Ceferin i zdradza kulisy przewrotu. – Ed Woodward (wiceprezes Manchesteru United – przyp. red.) zadzwonił do mnie w czwartek wieczorem, mówiąc, że jest bardzo zadowolony z reform i w pełni je popiera, a jedyną rzeczą, o której chciał rozmawiać, było Finansowe Fair Play. Przez 24 lata byłem prawnikiem, ale nigdy nie spotkałem takich ludzi – nie przebiera w słowach Ceferin, który Superligę nazwał cynicznym projektem motywowanym wyłącznie chciwością.

UEFA wytacza działa

Szykuje się wojna przed sądem. UEFA w porozumieniu z federacjami i ligami z całej Europy pracuje już nad pozwami, sięgającymi nawet 60 mld. Finansowe Fair Play, które miało ukrócić życie ponad stan, pokazało jednak, że żadne kary bogaczom są niestraszne, kreatywną księgowością da się obejść najsurowsze przepisy, a zatrudnienie najlepszych prawników jest nie mniej ważne niż posiadanie szerokiej kadry.

Skuteczniejszym straszakiem mogą być inne sankcje. UEFA grozi buntownikom wyrzuceniem ze wszystkich rozgrywek, z krajowymi włącznie, a piłkarzom, którzy wezmą udział w Superlidze, chce zabronić występów w reprezentacji. Gdyby taki scenariusz się spełnił, Polska musiałaby sobie radzić bez Wojciecha Szczęsnego (Juventus) w bramce, ale już na przykład Anglicy, z którymi mierzyliśmy się w marcu w eliminacjach mundialu, straciliby połowę kadry. – Nie pojedziecie na mistrzostwa Europy i świata – ostrzega Ceferin wszystkich, którzy odważą się zagrać w Superlidze.

Przeciw wykorzystywaniu gwiazd futbolu jako zakładników tej wojny zaprotestowała Międzynarodowa Federacja Piłkarzy Zawodowych (FIFPro). „To dla nas nie do zaakceptowania. Sprzeciwimy się działaniom każdej ze stron, które będą uderzać w prawa zawodników" – napisano w oświadczeniu.

Odbieranie nadziei

Jakub Błaszczykowski w rozmowie z „Rz" przekonuje, że decyzja o utworzeniu Superligi jest kontrowersyjna, wręcz niesprawiedliwa. – Nie można dzielić klubów na bogate i biedne, bo to jest zaprzeczenie idei sportowej rywalizacji. Nie wolno odbierać biednym szansy i nadziei. To jakby podzielić Europę na pierwszą i drugą ligę. Na lepszych i gorszych. Mnie to się nie podoba. Tym bardziej że to niesie mnóstwo rozmaitych komplikacji, dotyczących choćby transferów pomiędzy klubami Superligi a resztą czy kalendarza rozgrywek – zauważa były reprezentant Polski i współwłaściciel Wisły Kraków.

Marcin Animucki, prezes spółki Ekstraklasa SA i członek zarządu European Leagues (zrzesza ponad 30 europejskich lig), zapewnia, że Ekstraklasa nie pozostanie biernym obserwatorem wydarzeń.

– Wiemy, że niejasna sytuacja, być może już od przyszłego sezonu, spowoduje trudności w budowaniu terminarzy rozgrywek, ale przede wszystkim w zawieraniu umów dotyczących praw mediowych. Za decyzją o powołaniu Superligi stoi olbrzymi kapitał spoza Europy, który niestety nie liczy się z historią piłki nożnej czy jej tradycyjnym europejskim charakterem – mówi „Rz" Animucki.

Mistrza Polski nigdy w Superlidze nie zobaczymy, od przyszłego sezonu jeszcze trudniej będzie mu przekroczyć bramy Ligi Mistrzów. Dla przedstawicieli Ekstraklasy marzeniem będzie już nawet Liga Europy. Dla takich jak my UEFA tworzy Ligę Konferencji – rozgrywki dla piłkarskiego Trzeciego Świata.

Z Superligą czy bez bal bogatych będzie trwał w najlepsze, niestety bez nas.

—współ. Stefan Szczepłek

Założyciele Superligi

— Manchester City

— Manchester United

— Chelsea Londyn

— Arsenal Londyn

— Tottenham Londyn

— Liverpool

— Real Madryt

— Barcelona

— Atletico Madryt

— Juventus Turyn

To największy przewrót w futbolu od czasu utworzenia w 1992 roku Ligi Mistrzów. Pomysł powołania do życia rozgrywek, które byłyby odpowiednikiem koszykarskiej NBA, krąży po Europie od kilku lat. W nocy z niedzieli na poniedziałek zapowiadana od dawna rewolucja w końcu stała się faktem.

Termin jest nieprzypadkowy. W poniedziałek Europejska Federacja Piłkarska (UEFA) zatwierdziła reformę Champions League. Od 2024 roku liczba uczestników urośnie z 32 do 36, zniknie tradycyjna faza grupowa, będzie wspólna tabela, każdy z uczestników rozegra przed play-offami po dziesięć meczów (obecnie sześć) – połowę u siebie, połowę na wyjeździe. Zwiększy się pula nagród, ale dla bogaczy to wciąż za mało. Twierdzą, że kisząc się we własnym sosie, zarobią jeszcze więcej, co pozwoli im odrobić straty spowodowane koronawirusem, brakiem wpływów z biletów i spadkiem przychodów z praw do transmisji.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego
Piłka nożna
Barcelona i Robert Lewandowski muszą już myśleć o przyszłości
Piłka nożna
Ekstraklasa. Lechia Gdańsk i Arka Gdynia blisko powrotu do elity