W Monachium zaczęło się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rosło. Po dziewięciu minutach Borussia prowadziła 2:0 dzięki bramkom Erlinga Haalanda i miała prawo marzyć o pierwszym od 2014 roku ligowym zwycięstwie na Allianz Arenie. Nadzieję odebrał jej Lewandowski.

Tytuł najlepszego strzelca w historii „Der Klassikera" zobowiązuje, polski as dołożył trzy kolejne gole w spotkaniach Bayernu z Borussią (27) i teraz co tydzień będzie się mierzył z pytaniami, czy upora się z rekordem Gerda Muellera (40 bramek w sezonie).

– Nie siedzi mi to w głowie, wciąż jest za wcześnie, by o tym myśleć – przekonuje Lewandowski. Ale statystyki przemawiają na jego korzyść. Ma już 31 goli, wystarczy, że będzie trafiał w każdej z dziesięciu pozostałych kolejek. A przed nim jeszcze m.in. mecze z Werderem, Wolfsburgiem, Mainz i Augsburgiem, czyli rywalami, którym Polak śni się po nocach.