Polacy lubią jeździć. Samochodów osobowych mamy w kraju ponad 20 milionów. Mimo zachęt, by nie przyczyniać się do zwiększania zanieczyszczenia i smogu, wielu zamiast komunikacji zbiorowej wybiera własne cztery kółka – choć oprócz siebie wozi tylko powietrze. Nic dziwnego, że władza chciałaby mieć informacje o tych samochodach, ich pochodzeniu i stanie technicznym, ale też o kierowcach: czy skoro już muszą, to prowadzą swoje pojazdy bezpiecznie i bez wypadków oraz czy mają ubezpieczenie, a samochód jest technicznie sprawny.
Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców (CEPiK) rodziła się w bólach od 1997 r. Na początku informacji w systemie było niewiele, ale przez kolejne lata dorzucano do niego kolejne komponenty, więc działał coraz gorzej. A jeszcze nie osiągnął docelowego kształtu, w którym ma też zawierać m.in. informacje o stanie zdrowia kierowców. Już dziś urzędy wydające dowody rejestracyjne i stacje diagnostyczne mają problemy techniczne i na załatwienie sprawy trzeba czekać coraz dłużej, a co będzie po zmianie CEPiK na CEPiK 2?
Piąte z kolei odroczenie w czasie jego wdrożenia to zła wiadomość dla troszczących się o bezpieczeństwo na drogach, ale dobra dla młodych kierowców, których jazda pod rządami nowych przepisów przez pierwsze dwa lata będzie poddana szczególnemu nadzorowi. Chętni do zdobycia prawa jazdy nie muszą się tak śpieszyć, bo prawo nie wejdzie w życie latem.
„Albo dajcie nowe klocki, albo zmieńcie ten obrazek” – śpiewał Wojciech Młynarski w piosence o puzzlach, które układały dzieci. Jak to w utworach mistrza, nie chodziło tylko o dziecięcą rozrywkę. Czas już, aby także w sprawie CEPiK ktoś postanowił, czy złożyć go z nowych klocków, czy zostawić stary obrazek. Ja bym wybrał to pierwsze.