Plecy 27-latka oglądali Jamie Webb, Amel Tuka, Pierre-Ambroise Boss i Adam Kszczot. To oznacza, że w finale gonił go pociąg, którego pasażerowie zdobyli 17 medali wielkich imprez. Kszczot od 2011 roku wygrywał wszystkie mistrzostwa Europy, w których startował. Pokonać takich rywali? Nieźle jak na człowieka, który ma minimum olimpijskie w biegu na 400 metrów przez płotki.
Wytrzymałości nauczył go Krzysztof Szałach, a szybkości wychowawca dwukrotnej mistrzyni świata Żanny Pintusewycz-Block Walentyn Bondarenko. Dziś Dobek pracuje ze Zbigniewem Królem, który stawiał pieczątki pod sukcesami Pawła Czapiewskiego, Lidii Chojeckiej oraz Kszczota. – Czy trafił mi się diament? To nie on mi się trafił, tylko ja jemu – żartuje doświadczony trener w rozmowie z „Rz".
Pokerowa twarz
Dobek chciał spróbować biegania na 800 metrów, ale dopiero po igrzyskach w Tokio. – Te przełożyli, więc uznaliśmy, że nie ma sensu czekać. Trenuję ten dystans od czterech miesięcy – wyjaśnia. – Nie spodziewałem się takiego wyniku, bo już w półfinałach biegło mi się ciężko. Taktyka była prosta: unikać drugiego toru, nie nadrabiać metrów i wykorzystać pojawiające się szanse.
Polak plan realizował precyzyjnie, a później spokojnie rozmawiał z dziennikarzami. Nie wyglądał na człowieka, który właśnie osiągnął życiowy sukces. – Czytałem kiedyś książkę radzieckiego sprintera Walerija Borzowa. Rywale nie mogli odczytać z jego oblicza żadnych emocji. Ja też zawsze mam pokerową twarz – mówi.
27-latek chowa emocje, choć znad białej maseczki patrzą głębokie, krowie oczy. Utonęła w nich kiedyś Anastazja, czyli córka trenera tyczkarzy Wiaczesława Kaliniczenki, a dziś żona mistrza Europy.