Polska szkoła średnia

Płotkarz Patryk Dobek ograł asów biegu na 800 metrów i zdobył jedyne polskie złoto mistrzostw Europy w Toruniu. Ten dystans to od lat nasza specjalność.

Aktualizacja: 09.03.2021 06:12 Publikacja: 08.03.2021 18:58

Patryk Dobek i Mateusz Borkowski pokonali na bieżni w Toruniu m.in. Adama Kszczota

Patryk Dobek i Mateusz Borkowski pokonali na bieżni w Toruniu m.in. Adama Kszczota

Foto: Paweł Skraba

Plecy 27-latka oglądali Jamie Webb, Amel Tuka, Pierre-Ambroise Boss i Adam Kszczot. To oznacza, że w finale gonił go pociąg, którego pasażerowie zdobyli 17 medali wielkich imprez. Kszczot od 2011 roku wygrywał wszystkie mistrzostwa Europy, w których startował. Pokonać takich rywali? Nieźle jak na człowieka, który ma minimum olimpijskie w biegu na 400 metrów przez płotki.

Wytrzymałości nauczył go Krzysztof Szałach, a szybkości wychowawca dwukrotnej mistrzyni świata Żanny Pintusewycz-Block Walentyn Bondarenko. Dziś Dobek pracuje ze Zbigniewem Królem, który stawiał pieczątki pod sukcesami Pawła Czapiewskiego, Lidii Chojeckiej oraz Kszczota. – Czy trafił mi się diament? To nie on mi się trafił, tylko ja jemu – żartuje doświadczony trener w rozmowie z „Rz".

Pokerowa twarz

Dobek chciał spróbować biegania na 800 metrów, ale dopiero po igrzyskach w Tokio. – Te przełożyli, więc uznaliśmy, że nie ma sensu czekać. Trenuję ten dystans od czterech miesięcy – wyjaśnia. – Nie spodziewałem się takiego wyniku, bo już w półfinałach biegło mi się ciężko. Taktyka była prosta: unikać drugiego toru, nie nadrabiać metrów i wykorzystać pojawiające się szanse.

Polak plan realizował precyzyjnie, a później spokojnie rozmawiał z dziennikarzami. Nie wyglądał na człowieka, który właśnie osiągnął życiowy sukces. – Czytałem kiedyś książkę radzieckiego sprintera Walerija Borzowa. Rywale nie mogli odczytać z jego oblicza żadnych emocji. Ja też zawsze mam pokerową twarz – mówi.

27-latek chowa emocje, choć znad białej maseczki patrzą głębokie, krowie oczy. Utonęła w nich kiedyś Anastazja, czyli córka trenera tyczkarzy Wiaczesława Kaliniczenki, a dziś żona mistrza Europy.

Dobek to typ rodzinny i religijny, regularnie udziela się w parafialnym chórze. Możliwe, że spokoju i dyscypliny nauczyło go wojsko (jest marynarzem), bo kiedyś jego karierę znaczyły kontrowersje.

Ma w życiorysie bójkę z kolegą ze sztafety, publiczną krytykę planu przygotowań trenera Szałacha oraz burzę w norweskich mediach. Tę ostatnią wywołał, kiedy pytany o świetne wyniki płotkarza Karstena Warholma chlapnął, że jego rodacy często chorują na astmę. Dziś najtrudniejsze płotki ma już za sobą.

Przygodę ze średnimi dystansami tak naprawdę zaczął tej zimy, poprzednio na 800 metrów startował jako 15-latek. Najpierw był mityng w Metz, gdzie miał biec jako „zając" i zejść z bieżni po trzech czwartych dystansu. Wykonał plan, a później dopytywał menedżera: „Musiałem zejść po 600 metrach? Złamałbym jakieś zasady? Szkoda, mogłem pobiec 1:45".

– Pracuje bardzo systematycznie i pilnuje wszystkiego, co dzieje się obok treningów. Jest pod tym względem taki jak Kszczot, choć jeśli chodzi o zdolności motoryczne, to przypomina raczej Davida Rudishę albo Wilsona Kipketera. Ma papiery na świetne bieganie oraz spore rezerwy, bo przed sezonem halowym nie zdążyliśmy sprawdzić, jak jego organizm zareaguje na hipoksję – wyjaśnia Król.

Bezsenna noc

Szkoleniowiec podobno przedstawił się kiedyś Marcinowi Lewandowskiemu jako „najlepszy trener w Polsce" – tak biegacz pisze w swojej książce – ale Król zapewnia dziś, że to bajka. Na pewno jest jednak jednym z najbardziej utytułowanych, choć lista specjalistów w polskiej szkole biegów średnich jest długa.

Wicemistrz świata z Torunia Mateusz Borkowski to wychowanek Stanisława Jaszczaka. 23-latek ze Starachowic zdobył srebro po doskonałym finiszu, choć w nocy przespał tylko cztery godziny, bo Szwedzi chcieli udowodnić, że podczas półfinału faulował Andreasa Kramera. – Głowa bolała mnie od emocji, ale później na bieżni działa się jakaś magia - wyjaśnia „Rz".

Pieczę nad Lewandowskim, który w finale biegu na 1500 metrów przegrał tylko z Jakobem Ingebrigtsenem, od początku kariery sprawuje brat Tomasz. Brązowa medalistka z Torunia Angelika Cichocka przez lata była z nimi w grupie treningowej, a dziś pracuje z mężem Tadeuszem Zblewskim i Piotrem Rostowskim. Podium to dla niej nagroda za długą walkę z kontuzjami.

Karierę wicemistrzyni Europy Joanny Jóźwik po latach gehenny i problemów zdrowotnych odbudował Jakub Ogonowski. – Miałam momenty, w których bałam się, że już nigdy nie wrócę do pełni sprawności, ale się nie poddałam – wyjaśnia biegaczka „Rz". – Finał był do wygrania, więc nie wzięłabym srebra w ciemno, ale ten medal to piękne uwieńczenie mojego powrotu na bieżnię. Łezka do tej pory kręci mi się w oku, a za metą aż się popłakałam.

Plecy 27-latka oglądali Jamie Webb, Amel Tuka, Pierre-Ambroise Boss i Adam Kszczot. To oznacza, że w finale gonił go pociąg, którego pasażerowie zdobyli 17 medali wielkich imprez. Kszczot od 2011 roku wygrywał wszystkie mistrzostwa Europy, w których startował. Pokonać takich rywali? Nieźle jak na człowieka, który ma minimum olimpijskie w biegu na 400 metrów przez płotki.

Wytrzymałości nauczył go Krzysztof Szałach, a szybkości wychowawca dwukrotnej mistrzyni świata Żanny Pintusewycz-Block Walentyn Bondarenko. Dziś Dobek pracuje ze Zbigniewem Królem, który stawiał pieczątki pod sukcesami Pawła Czapiewskiego, Lidii Chojeckiej oraz Kszczota. – Czy trafił mi się diament? To nie on mi się trafił, tylko ja jemu – żartuje doświadczony trener w rozmowie z „Rz".

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Lekkoatletyka
Maria Żodzik dostała polski paszport. Nowa nadzieja na igrzyska
LEKKOATLETYKA
Ewa Swoboda wreszcie dojrzała i zdradziła tajemnicę sukcesu
Lekkoatletyka
Dzień Kobiet przyszedł wcześniej. Co wiemy po MŚ w Glasgow?
Lekkoatletyka
Pia Skrzyszowska medalistką halowych mistrzostw świata! Brąz podlany łzami
Lekkoatletyka
Ewa Swoboda halową wicemistrzynią świata. Kim jest dziewczyna z tatuażami