Czy ma pan taką nadzieję?
Nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować dopingu, ale w Tokio będziemy mieli najwięcej testów w dziejach igrzysk. To obietnica, jaką mogę złożyć. Jako WADA, czyli regulator i nadzorca, będziemy mieli na miejscu obserwatorów, którzy przyjrzą się procesowi kontroli prowadzonemu przez Międzynarodową Agencję Badań Antydopingowych (ITA).
Nie boi się pan, że niektórzy sportowcy mogli wykorzystać pandemiczne obostrzenia?
Nikt nie staje się dopingowiczem przez noc. To nie jest kwestia „korzystania z okazji". To jest proces. Poza tym walka z dopingiem to dziś nie tylko kontrola, ale także paszport biologiczny, długoterminowe przechowywanie i ponowna analiza próbek czy śledztwa. Nawet jednak z tymi wszystkimi narzędziami system nie wykryje każdego oszusta, tak samo jak policja nie jest w stanie wyłapać wszystkich złodziei. Uważam jednak, że system antydopingowy poczynił w ostatnich latach kolosalny postęp. Codziennie słyszymy o przyłapanych na nielegalnym wspomaganiu lub unikaniu kontroli. To się dzieje.
Minął rok od szczytu pandemii i mamy falę rekordów świata. To powód do niepokoju?