Jan Maciejewski: Atrament i krew

Ogień cywilizacji ledwo się tli. Nie stoją za nim siły przyrody ani prawa natury – to barbarzyństwo rozlewa się po świecie falami potopu. Cywilizacja świeci w ciemności. Oświetla tylko ten najbliższy odcinek drogi, to jedno zadanie. Ma w sobie coś z dziecka, obudzonego rano, zakopującego się pod kołdrą: „Jeszcze chwila. Pięć minut. Jeszcze jedna pieśń. Proszę, ten sen był taki piękny…”.

Publikacja: 26.04.2024 17:00

Jan Maciejewski: Atrament i krew

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Nie zginiesz. Nie możesz zginąć. Wszak nie skończyłem jeszcze nawet czternastej pieśni…”.

Po jednej stronie patrycjusz cesarstwa, ostatni jego obrońca przed nadciągającymi ze wszystkich stron świata hordami barbarzyńców. A po drugiej – ukryty, zapomniany starzec. Nie byłby w stanie nawet unieść miecza, a co dopiero mówić o zrobieniu z niego użytku. I to on właśnie zagrzewa Aecjusza, ostatniego Rzymianina, do walki, dodaje mu sił. Musi stać na straży rzymskiego pokoju, choćby nie wiadomo jak bardzo trzeszczał w szwach i jakich ofiar by nie wymagało jego podtrzymanie. Imperium i względny spokój w jego granicach muszą jeszcze trochę potrwać. Wszak starzec nie przełożył jeszcze całej „Iliady”, nie skończył nawet czternastej pieśni.

Pozostało 84% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl.

Wybierz ofertę dla Ciebie.

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Czytaj artykuły z Rzeczpospolitej i wydanie magazynowe Plus Minus.

Subskrybuj Zaloguj się
29,90 zł miesięcznie
Tylko 19,90 zł miesięcznie
Plus Minus
Kościół zarażony chorobą zakaźną
Plus Minus
Odkłamać statystykę
Plus Minus
„Polska 3.0. Znowu Breslau” i „Polska 4.0. Wielka Zmiana": Trzy i pół Polski
Plus Minus
„Kobieta w ścianie”: Utracone dzieci Irlandii
Plus Minus
Marzenie LeBrona i innych ojców
Plus Minus
Już wolę pójść do klasztoru