Na piątek w Hawanie zaplanowano spotkanie Franciszka z patriarchą moskiewskim Cyrylem. Watykan długo o nie zabiegał. I stało się ono możliwe dzięki temu, że wyznaczono dla niego neutralny grunt.

Św. Jan Paweł II bezskutecznie podejmował starania o pielgrzymkę do Rosji. Ale patriarchat moskiewski się nie zgadzał, gdyż widział w nim intruza – Polaka chcącego nawracać Rosjan na katolicyzm.

Z pewnością Cerkiew rosyjska jest wobec ekumenizmu bardziej zdystansowana niż Kościół katolicki. Nie ufa Zachodowi (można się zastanawiać, w jakim stopniu wynika to z religijnego tradycjonalizmu, a w jakim – z sowieckiego dziedzictwa, którym bez wątpienia i ona jest przeżarta). Wśród jej duchownych nie brakuje takich, którzy postrzegają Watykan jako siedlisko złowieszczej uległości wobec nowoczesnego, liberalnego świata.

Niemniej pod względem doktrynalnym katolicyzm i prawosławie (nie tylko rosyjskie) coraz mniej dzieli. W kwestiach cywilizacyjnych zagrożeń mają zbieżne stanowiska. Bronią małżeństwa pojętego jako związek mężczyzny i kobiety, sprzeciwiają się genderystowskiej inżynierii społecznej, odrzucają aborcję, in vitro i eutanazję, piętnują patologie gospodarcze, dotkliwe szczególnie dla krajów Trzeciego Świata. I rzecz bardzo ważna – prawosławna duchowość inspiruje wielu katolików. Są więc powody, by myśleć z nadzieją o dwóch płucach chrześcijaństwa.

Nie można jednak w tym wypadku abstrahować od twardej polityki. Patriarchat moskiewski jest związany z kremlowskim establishmentem. Rosyjska elita polityczna chętnie zaś wykorzystuje religię do realizacji swoich jak najbardziej przyziemnych celów. Może więc, niestety, spotkania w Hawanie użyć do ocieplenia wizerunku państwa, które od kryzysu ukraińskiego zdążyło mocno w świecie nabroić.