Artur Bartkiewicz: W obozie PiS nikt nie zna Tomasza Szmydta, czyli Stirlitz do kwadratu

Gdyby brać za dobrą monetę zapewnienia polityków z obozu PiS, a zwłaszcza Suwerennej Polski, że sędziego Tomasza Szmydta w zasadzie nikt nie znał, to są tylko dwie możliwości: albo mamy do czynienia z ludźmi niezbyt spostrzegawczymi, albo Tomasz Szmydt był superagentem na miarę Stirlitza do kwadratu.

Publikacja: 08.05.2024 11:00

Tomasz Szmydt

Tomasz Szmydt

Foto: PAP, Rafał Guz

Młodsi czytelnicy nie pamiętają superagenta radzieckiego wywiadu Maxa Otto von Stirlitza, przypominam więc, że bohater „17 mgnień wiosny” w brawurowy sposób wyprowadzał w pole cały aparat bezpieczeństwa Trzeciej Rzeszy, co znalazło swoje odzwierciedlenie w serii równie brawurowych dowcipów na temat szpiega, przy którym agent 007 to amator.

W jaki sposób wyczyny Maxa Otto von Stirlitza bledną przy wyczynach sędziego Tomasza Szmydta

W jednym z dowcipów Stirlitz pyta swojego niemieckiego antagonistę Müllera, czy ten nie chciałby pracować dla radzieckiego wywiadu. „Nieźle płacą” – dodaje Stirlitz. Kiedy rozmówca szpiega reaguje zaskoczeniem, zmieszany Stirlitz kieruje się do drzwi, a na odchodne rzuca: „Nie ma pan przypadkiem aspiryny?”. „Wie, że ludzie zapamiętują tylko koniec rozmowy” – głosi puenta dowcipu. Z takim to przebiegłym asem mieliśmy do czynienia.

Czytaj więcej

Szef BBN Jacek Siewiera: Na Białorusi Szmydt będzie hodowany na polityka

Ale przy dokonaniach Tomasza Szmydta nawet sukcesy Stirlitza bledną. Oto w zasadzie nikt nie znał sędziego, który był dyrektorem wydziału prawnego Biura Krajowej Rady Sądownictwa, współpracownikiem byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, a nade wszystko osobą znajdującą się w samym centrum afery hejterskiej, polegającej na tym, że sędziowie z resortu sprawiedliwości i KRS powiązani z obozem Zjednoczonej Prawicy koordynowali oczernianiem sędziów, którym z Jarosławem Kaczyńskim i Zbigniewem Ziobrą było nie po drodze. W środowisku, które filarem reformy wymiaru sprawiedliwości uczyniło zmiany personalne, czyli wymianę złych „onych” na dobrych „naszych”, gdzieś między okami sita oddzielającego ziarna od plew Szmydt się prześlizgnął. Ba, on się nie tylko prześlizgnął, ale znalazł się w samym środku wydarzeń.

Czytaj więcej

Krzysztof Brejza: Trudno uwierzyć, aby zdrajca Tomasz Szmydt funkcjonował w oderwaniu

Najważniejsze, by być krok przed kolejnym Tomaszem Szmydtem

A dziś? Zbigniew Ziobro? „Nie znam tego człowieka”. Były wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik? „Nie znam człowieka”. Jarosław Kaczyński? „To człowiek obecnej władzy”. Cuda, cuda. Porównywalne z tym – tu znów odwołajmy się do dowcipu o radzieckim szpiegu – jak Stirlitz pięć razy przechytrzył gestapo. Otóż, gdy gestapo okrążyło po raz kolejny jego dom, a Müller krzyknął „Otwieraj!”, Stirlitz odkrzyknął zza drzwi: „Stirlitza nie ma w domu”. I oczywiście znów mu się udało. Więc kto wie, może Szmydt też zasłaniał się gazetą i udawał, że go nie ma nigdzie w pobliżu resortu sprawiedliwości i KRS? Na to wychodzi. To zresztą historia podobna do tej, gdy Jarosław Kaczyński nagle na chwilę zapomniał, kim jest były wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. Może w PiS mają po prostu krótką pamięć?

Może Szmydt też zasłaniał się gazetą i udawał, że go nie ma nigdzie w pobliżu resortu sprawiedliwości i KRS?

Ale żarty na bok. Zamiast kreować jakąś alternatywną rzeczywistość w tej poważnej przecież sprawie, należałoby powiedzieć: sytuacja jest trudna; wobec wojny na wschodzie i wrogich działań Rosji i Białorusi wobec Zachodu wszyscy musimy zachować jeszcze większą czujność niż dotychczas. Szmydt nas zwiódł, ale dziś, zamiast przerzucać go sobie jak gorący kartofel, należy zrobić wszystko, by w przypadku następnego Schmydta podrzuconego nam przez rosyjski i białoruski wywiad było jak w jeszcze jednym kawale o Stirlitzu. Chodzi o ten, w którym radziecki agent idzie przez ciemny las i widzi świecące na drzewie oczy. „Sowa” – pomyślał Stirlitz. „Sam jesteś sowa” – pomyślał Bormann. Czyli żebyśmy następnym razem to my byli o jeden krok szybsi.

Młodsi czytelnicy nie pamiętają superagenta radzieckiego wywiadu Maxa Otto von Stirlitza, przypominam więc, że bohater „17 mgnień wiosny” w brawurowy sposób wyprowadzał w pole cały aparat bezpieczeństwa Trzeciej Rzeszy, co znalazło swoje odzwierciedlenie w serii równie brawurowych dowcipów na temat szpiega, przy którym agent 007 to amator.

W jaki sposób wyczyny Maxa Otto von Stirlitza bledną przy wyczynach sędziego Tomasza Szmydta

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Artur Bartkiewicz: „Wara od Polski”. Takich słów premiera Donalda Tuska potrzebujemy
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Ryzykowne tweety Donalda Tuska. Czym grozi internetowa publicystyka premiera?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Orędzie Szymona Hołowni. Marszałek Sejmu walczy o polityczny tlen
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Sondaż. Hołownia ma powody do zmartwień dziś. Jutro też nie rysuje się na różowo
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zamach na Roberta Ficę. Upiorna symbolika po zabójstwie Jána Kuciaka