Mecz życia na Stadionie Narodowym. Wysoka stawka finału Pucharu Polski

W czwartek o Puchar Polski na PGE Narodowym zagrają Pogoń Szczecin i Wisła Kraków. Znów więcej niż o piłkarzach mówi się jednak o kibicach.

Publikacja: 02.05.2024 04:30

Kamil Grosicki: Dla mnie ten finał to szczególne spotkanie, bo w Pogoni się wychowałem, ze Szczecina

Kamil Grosicki: Dla mnie ten finał to szczególne spotkanie, bo w Pogoni się wychowałem, ze Szczecina wyjeżdżałem robić karierę

Foto: PAP/Marcin Bielecki

Zaczęło się od deklaracji prezesa i właściciela Wisły. Jarosław Królewski po awansie swojej drużyny do finału zagroził bojkotem meczu w Warszawie, jeśli fani z Krakowa nie zostaną wpuszczeni na Narodowy.

Na kibicach Białej Gwiazdy nadal ciąży zakaz udziału w spotkaniach wyjazdowych, ale Polski Związek Piłki Nożnej (PZPN) poszedł klubowi na rękę – tak jak kiedyś Lechowi Poznań – i karę zawiesił. Ostrzegł jednak, że w przypadku kolejnego złamania przepisów zastosuje najsurowsze środki dyscyplinarne, z wykluczeniem Wisły z przyszłych rozgrywek włącznie.

Bilety na finał rozeszły się błyskawicznie, ale wciąż nie wiadomo było, czy trybuny się zapełnią, bo gdy udało się opanować jeden pożar, wybuchł następny. Kibice Pogoni zagrozili, że nie wejdą na Narodowy, jeśli w strefie kontroli oprócz ochrony pojawi się dodatkowo policja (poparli ich sympatycy Wisły). Do pisma w tej sprawie dotarł Mateusz Borek. Wygląda jednak na to, że bojkotu nie będzie.

Czytaj więcej

Wisła Kraków i rwący nurt pierwszej ligi. Droga do Ekstraklasy daleka

Finał Pucharu Polski. Przemarszu kibiców nie będzie

Jakby tego było mało, w porze meczu przemarsz w okolicach stadionu planowali… kibice Legii w ramach „protestu przeciwko używaniu przez fanów Wisły niebezpiecznych ostrych narzędzi”.

Miasto nie wydało na tę demonstrację zgody, bo istniało zbyt duże ryzyko, że na ulicach stolicy mogłoby dojść do konfrontacji chuliganów. Po tym, jak Wisła pokonała Piasta Gliwice w półfinale Pucharu Polski, na bramie Narodowego ktoś wywiesił transparent o następującej treści: „2 maja zero litości, będą łamane krakowskie kości”.

Atmosfera wokół meczu – podobnie jak w przeszłości – znów jest gęsta, choć finał Pucharu Polski, organizowany na największej arenie i w Dniu Flagi, miał być wielkim świętem polskiego futbolu. Dla piłkarzy obydwu drużyn występ na Narodowym będzie jednak na pewno wyjątkowym wydarzeniem.

Czytaj więcej

Wisła Kraków w finale Pucharu Polski. Prezes Jarosław Królewski grozi walkowerem

– Każdy z nas musi zagrać mecz życia i tak do tego podchodzę. Dla mnie to jest szczególne spotkanie, bo w Pogoni się wychowałem, ze Szczecina wyjeżdżałem robić karierę. Wiem, że to jest ten moment, żeby odwdzięczyć się temu miastu, temu klubowi. Tylko tak mogę to zrobić – przywieźć złoty medal i Puchar Polski – zapowiada w rozmowie z Polsatem Sport Kamil Grosicki, który na Narodowym rozegrał wiele spotkań w reprezentacji, ale po raz pierwszy przyjechał tu z Pogonią.

Na jego barkach będzie jeszcze większa odpowiedzialność, bo kontuzjowany jest inny z liderów zespołu – Rafał Kurzawa nie zagra do końca sezonu.

Dla Pogoni to jedno z najważniejszych dni w historii klubu. W finale pucharu jest po raz czwarty, była też dwukrotnie wicemistrzem Polski. 2 maja może więc wreszcie wstawić do swojej pustej gabloty trofeum.

Stawka finału Pucharu Polski. O premie i europejskie puchary

Grosicki jeden puchar już ma. Wywalczył go w 2010 roku z Jagiellonią Białystok, pokonując w finale… Pogoń, występującą wówczas – tak jak dziś Wisła – na zapleczu Ekstraklasy.

– Bardzo cieszyłem się z tego zwycięstwa, bo to było pierwsze trofeum, które zdobyłem. Ale nie był to dla mnie łatwy moment – wspomina Grosicki. I zaznacza, że Wisły na pewno nie zlekceważy, gdyż to klub z bogatą historią.

Wisła to pierwszy zdobywca Pucharu Polski (w 1926 roku). Potem sięgała po niego jeszcze trzy razy. Od ostatniego triumfu minęło już jednak ponad 20 lat.

13-krotny mistrz Polski walczy teraz przede wszystkim o powrót do Ekstraklasy (dziś jest na piątym miejscu gwarantującym udział w barażach) i – jak ogłosił Jarosław Królewski – tylko w przypadku awansu piłkarze mogą liczyć na premię za ewentualną wygraną w Pucharze Polski.

– Może to, że nikt nie uważa nas za faworyta finału, okaże się jakimś plusem? Bez takiej presji łatwiej pokazać pełnię umiejętności – zauważa kapitan Wisły Alan Uryga.

Zdobywca pucharu dostanie od PZPN 5 mln zł premii, a w przyszłym sezonie będzie reprezentował Polskę w Lidze Europy (przed rokiem była to tylko Liga Konferencji). Zyska prawo gry w pierwszej rundzie eliminacji.

Transmisja finału Pucharu Polski w czwartek o 16.00 w Polsacie, Polsacie Sport 1 i Polsacie Sport Premium 1

Zaczęło się od deklaracji prezesa i właściciela Wisły. Jarosław Królewski po awansie swojej drużyny do finału zagroził bojkotem meczu w Warszawie, jeśli fani z Krakowa nie zostaną wpuszczeni na Narodowy.

Na kibicach Białej Gwiazdy nadal ciąży zakaz udziału w spotkaniach wyjazdowych, ale Polski Związek Piłki Nożnej (PZPN) poszedł klubowi na rękę – tak jak kiedyś Lechowi Poznań – i karę zawiesił. Ostrzegł jednak, że w przypadku kolejnego złamania przepisów zastosuje najsurowsze środki dyscyplinarne, z wykluczeniem Wisły z przyszłych rozgrywek włącznie.

Pozostało 88% artykułu
0 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Kolejny sezon Ligi Mistrzów. Piraci wzięli kurs na Europę
Piłka nożna
Czy będzie grupowy coming-out w zawodowej piłce nożnej?
Piłka nożna
Czy Manchester United i Chelsea zagrają w europejskich pucharach?
Piłka nożna
Kto poprowadzi największe kluby w przyszłym sezonie? Ruszyła karuzela nazwisk
Piłka nożna
Czy Bayern zaskoczy wszystkich kibiców? Zwrot akcji w sprawie Thomasa Tuchela